Luciano Spalletti próbował przekonać swoich piłkarzy, że nawet bez Francesco Tottiego są w stanie stawić czoło Manchesterowi. – Jeśli jeden zawodnik ma decydować o tym, jaką jesteśmy drużyną, to znaczy, że nie zasługujemy na awans do najlepszej czwórki rozgrywek – mówił.
Okazało się, że trener miał rację. Roma, która w poprzedniej rundzie wyeliminowała Real Madryt po pięknej grze, teraz, pozbawiona swojego asa, nie istniała. Uznawany za jednego z najzdolniejszych szkoleniowców młodego pokolenia Spalletti bezradnie patrzył na to, co wyprawiają na boisku jego piłkarze. Do pewnego momentu większość akcji wyglądała ciekawie – gospodarze mieli aż dziesięć rzutów rożnych przy tylko jednym gości – jednak, kiedy przychodziło do wykończenia akcji, czegoś brakowało. Najgroźniejszym napastnikiem Romy był Christian Panucci, 35-letni obrońca.Manchester w Europie nie potrafi grać na wyjazdach: od 1999 roku, kiedy ostatni raz triumfował w Lidze Mistrzów, w fazie pucharowej zdołał odnieść tylko dwa zwycięstwa na obcym boisku, co jest wynikiem niemal tak fatalnym, jak rezultaty osiągane przez grający siermiężny futbol Celtic Glasgow. W Rzymie piłkarze Aleksa Fergusona zagrali jednak na luzie, jakby zupełnie nie robiła na nich wrażenia ranga spotkania i zapowiadana przez Włochów chęć zemsty za 1:7 w ćwierćfinale poprzedniej Ligi Mistrzów.
Zapytany przed meczem o to, czy zna sposób na zatrzymanie Cristiano Ronaldo, jego klubowy kolega Patrice Evra odpowiedział, że i owszem: „można, ale trzeba go zabić”. W 41. minucie Portugalczyk tak błyskawicznie pojawił się w polu karnym i pięknym strzałem głową wykorzystał podanie Paula Scholesa, że kilku piłkarzy Romy nawet go nie zauważyło.
George Best w sezonie 1968/1969 strzelił dla Manchesteru 32 gole we wszystkich rozgrywkach. Ronaldo pobił jego rekord dwa tygodnie temu, a teraz tylko go śrubuje. W Rzymie zdobył bramkę numer 36. i udowadnia, że słowa Fergusona o tym, że obecna drużyna jest najlepszą za jego 22-letniej kadencji, nie są niepotrzebnym biciem piany. „Jeśli nie teraz, to kiedy?” – pyta „Guardian”, uznając Manchester za głównego faworyta do zwycięstwa w finale, który 21 maja zostanie rozegrany w Moskwie.
Manchester pokonał Romę 2:0, bo w drugiej połowie pokaz bezradności postanowili dać obrońcy gospodarzy i bramkarz. Doni miał już piłkę w rękach, jednak nie zdołał jej utrzymać i mimo asysty trzech kompletnie zdezorientowanych rywali Wayne Rooney zdołał go pokonać.