List miał tytuł „Chcemy pensji, nie łapówek” i adresowany był do prezesa Ekstraklasy SA Andrzeja Ruski oraz jej dyrektora Bohdana Basałaja. Jednak nigdy do nich nie dotarł.
Pod listem podpisali się początkowo z imienia i nazwiska sędziowie warszawscy podkreślający, że mają poparcie kolegów z całej Polski, którzy jednak udzielają go anonimowo.
List miał dotrzeć do Ekstraklasy SA, PZPN i dziennikarzy. Stał się głośny w środowisku, sędziowie chyba przestraszyli się skutków ubocznych i list ostatecznie wycofali.
– Nie chcemy żadnej wojny, nie jest naszą intencją wywoływanie skandali czy zwracanie się przeciw komukolwiek – powiedział nam Rafał Rostkowski, jeden z sygnatariuszy pisma.
– Od kiedy organizację sędziowską w PZPN przejęli panowie Andrzej Strejlau, a po nim Sławomir Stempniewski, można wreszcie mówić o normalności. Ale nie chcemy, aby o sędziach piłkarskich mówiło się tylko w kontekście naszych błędów na boisku lub wezwań do prokuratury. Dla wielu z nas sędziowanie jest celem życia i chcielibyśmy robić to najlepiej, jak możemy. Niestety, zmiany zachodzą zbyt wolno.