Porażka optymistyczna

Lech Poznań, po słabszym niż oczekiwaliśmy meczu, przegrał z Austrią Wiedeń 1:2, ale w rewanżu ma duże szanse na odrobienie straty

Aktualizacja: 19.09.2008 06:32 Publikacja: 18.09.2008 23:20

Mecz w Wiedniu rozpoczął się mniej więcej tak jak ten między Austriakami a Polakami na mistrzostwach Europy, w tym samym mieście, tylko na innym stadionie. Wprawdzie pomocnicy i obrońcy Lecha nie popełniali tak rażących błędów jak reprezentacja w czerwcu, ale dali się zepchnąć na pole karne. A tu czasami wiele zależy od szczęścia lub pecha.

Lech miał szczęście. Piłka po strzałach piłkarzy Austrii kilka razy przelatywała obok słupków i poprzeczki lub odbijał ją Krzysztof Kotorowski. Wyraźna przewaga gospodarzy trwała nieco ponad kwadrans. Dopiero później lechici nieco się otrząsnęli i sami zaczęli atakować. Pierwszy zrobił to Robert Lewandowski, którego podanie Hernan Rengifo usiłował zakończyć strzałem przewrotką.

Prawdziwy mecz zaczął się po przerwie. Z dwóch czarnoskórych napastników Austrii na boisku pozostał jeden. Urodzonego w Senegalu Niemca Mamadou Diabanga zastąpił Chorwat Mario Bazina, co od razu poprawiło grę gospodarzy i znowu dało im przewagę. Poznaniacy jeszcze raz dali się zepchnąć na swoją połowę. Obrońcy i Kotorowski w bramce uwijali się jak w ukropie.

Udawało się do 64. minuty. Wtedy, po rzucie rożnym Milenko Acimovicia, Franz Shiemer strzałem głową zdobył dla wiedeńczyków prowadzenie. Niecałe dwie minuty później rzut wolny z lewej strony wykonywał Rafał Murawski. Podał piłkę na środek pola karnego, gdzie Hernan Rengifo strzelił gola w jeszcze lepszym stylu niż Schiemer.

Lech wreszcie zrozumiał, że Austria nie ma wcale lepszych piłkarzy, i zaatakował odważniej, zapominając jednak o obronie. I kiedy wydawało się, że Polacy opanowali sytuację, sędzia Kostas Kapitanis podyktował rzut karny. Uznał, że któryś z polskich obrońców naruszył przepisy. Strzelał Rubin Okotie – prosto w poprzeczkę.

Lech i takiego chwilowego załamania gospodarzy nie wykorzystał. Atakował wprawdzie znacznie częściej niż do tej pory, ale znowu popełnił błąd w obronie wykorzystany ponownie przez Shiemera.

Jeszcze raz Polacy zerwali się do odrobienia straty i byli bliscy sukcesu. Teraz bramkarz i obrońcy Austrii mieli znacznie więcej pracy. Mimo porażki Lech ma szanse na awans. Nie jest drużyną słabszą od Austrii, a w Poznaniu powinien zagrać dużo lepiej. Mecz w Wiedniu zdecydowanie mu się nie udał.

Austria Wiedeń – Lech Poznań 2:1 (0:0)

Bramki: dla Austrii - F. Schiemer (64 i 75); dla Lecha - H. Rengifo (66).

Żółte kartki: Z. Tanevski, R. Lewandowski, B. Bosacki, D. Injac (Lech); T. Krammer, J. Blanchard, M. Bazina, J. Bąk, M. Acimović. Sędziował: C. Cakir (Turcja). Widzów 7206.

Austria: Safar – Standfest, Bąk, Schiemer, Majstrovic – Krammer (79, Sulimani), Hattenberger, Blanchard (90, Xiang), Acimović – Diabang (50, Bazina), Okotie

Lech: Kotorowski – Bosacki, Tanevski, Arboleda, Wojtkowiak – Injac, Murawski, Bandrowski – Lewandowski (90, Wilk), Stilić (80, Peszko) – Rengifo

Mecz w Wiedniu rozpoczął się mniej więcej tak jak ten między Austriakami a Polakami na mistrzostwach Europy, w tym samym mieście, tylko na innym stadionie. Wprawdzie pomocnicy i obrońcy Lecha nie popełniali tak rażących błędów jak reprezentacja w czerwcu, ale dali się zepchnąć na pole karne. A tu czasami wiele zależy od szczęścia lub pecha.

Lech miał szczęście. Piłka po strzałach piłkarzy Austrii kilka razy przelatywała obok słupków i poprzeczki lub odbijał ją Krzysztof Kotorowski. Wyraźna przewaga gospodarzy trwała nieco ponad kwadrans. Dopiero później lechici nieco się otrząsnęli i sami zaczęli atakować. Pierwszy zrobił to Robert Lewandowski, którego podanie Hernan Rengifo usiłował zakończyć strzałem przewrotką.

Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie