Reklama
Rozwiń

Sto dni jogina

Jürgen Klinsmann nie przyjechał do Bayernu trenować, to dla niego zbyt przyziemne. On miał w Monachium robić rewolucję i zaczął tyle reform naraz, że zespół się nimi udławił

Aktualizacja: 09.10.2008 15:36 Publikacja: 09.10.2008 12:42

Jürgen Klinsmann

Jürgen Klinsmann

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jedna rewolucja już się Klinsmannowi udała. Akurat ta, na której mu nie zależało. Tabela Bundesligi stanęła na głowie. Hoffenheim, drużyna znikąd, jest wiceliderem, a wielki Bayern patrzy na to z jedenastego miejsca. Wygrał zaledwie dwa z siedmiu meczów ligowych, ma dziewięć punktów. Taki falstart zdarzył się poprzednio klubowi z Monachium 31 lat temu.

Nawet lepsze wyniki w Lidze Mistrzów (cztery punkty po skromnym, wyjazdowym zwycięstwie nad Steauą oraz remisie przed własną publicznością z Lyonem) nie poprawiły nastrojów kibiców. Od mistrza i najbogatszego klubu Niemiec wymaga się samych zwycięstw.

Klinsmann nie musi się jednak na razie obawiać o pracę. Jego szef Karl-Heinz Rummenigge nie zamierza robić gwałtownych ruchów. - Może liczyć na naszą cierpliwość. Na podsumowania przyjdzie czas po zakończeniu sezonu - mówi prezes Bayernu i dodaje, że jeśli już dojdzie do zmian, to w kadrze, a nie w sztabie szkoleniowym. Gdyby władze Bayernu chciały po prostu nowego trenera, poszukałyby go bliżej. Klinsmanna ściągnięto z Kalifornii po to, by wstrząsnął klubem i zreformował go tak, jak wcześniej reprezentację Niemiec.

Nowy trener cieszy się wielkim zaufaniem władz Bayernu, ale sam niezbyt ufa swoim piłkarzom. Po remisie z VfL Bochum (3:3) obwinił ich o stratę punktów. - Nie jestem w stanie zaakceptować tego, że gdy przy stanie 3:1 zdejmuję z boiska Ze Roberto, by dostał owację na stojąco, jego zmiennik nie gra na tym samym poziomie - mówił.

Gdy przychodził do Bayernu, wielu wątpiło, czy to dobry pomysł. Brązowy medal zdobyty z reprezentacją w mistrzostwach świata 2006 był dobrą rekomendacją, a jeszcze lepszą - styl gry reprezentacji. Odważny, efektowny, mało niemiecki. Z drugiej strony, Klinsmann w reprezentacji odpowiadał przede wszystkim za wizje i dobrą atmosferę, a człowiekiem od czarnej roboty był Joachim Löw, obecny trener kadry. Do tego Klinsmann nigdy nie pracował w klubie.

Jego debiut w Bayernie wypadł okazale. Mecz w Lippstadt z obchodzącym 100-lecie istnienia szóstoligowym klubem był świętem. Transmisja w dwóch stacjach telewizyjnych, dwukrotnie powiększone trybuny, osiem tysięcy widzów, catering, piwo oraz scena dla programu rozrywkowego. I co najważniejsze, pierwsze zwycięstwo Bayernu (7:1) pod wodzą nowego trenera. Później było już coraz gorzej. Porażka z Borussią Dortmund w Superpucharze Niemiec i kolejne upokorzenia w Bundeslidze: 2:5 z Werderem Brema czy 0:1 z Hanoverem. Właśnie minęło 100 dni Klinsmanna w Bayernie i ton podsumowań jest gorzki.

[srodtytul] Budda nie pomaga [/srodtytul]

Latem do Monachium trafił tylko Tim Borowski z Werderu Brema. Klinsmann nie szastał pieniędzmi. Stwierdził, że skład ma wystarczająco dobry. Głównym celem było zatrzymanie Lukasa Podolskiego. - Musi przestać narzekać i opowiadać o swojej trudnej sytuacji. Są gorsze rzeczy na świecie niż bycie zawodnikiem Bayernu – powiedział Uli Höness w jednym z wywiadów. Pozyskaniem młodego napastnika były zainteresowane Tottenham, Manchester City, Juventus, Werder, VfB Stuttgart. Poldi najbardziej chciał wrócić do FC Köln, ale musiał zostać w Bayernie. Nadal ogląda mecze z ławki, mimo że Luca Toni i Miroslav Klose strzelili dotychczas zaledwie cztery bramki.

– Każdy piłkarz musi być każdego dnia coraz lepszy. To moja filozofia – mawia Klinsmann. Rummenigge zapowiadał, że jego metody zrewolucjonizują nie tylko niemiecki, ale również światowy futbol. Klinsmann dostał wszystko, czego chciał: kompleks treningowy z kinem, pomieszczeniami do odnowy biologicznej. Do budynków Bayernu, świątyni konserwatyzmu w niemieckim futbolu, wprowadziły się posągi Buddy, które miały zapewnić pozytywną energię. Klinsmann zorganizował lekcje jogi i kursy niemieckiego dla graczy z zagranicy, żony piłkarzy zapisał na wspólne zajęcia z gotowania. Zawodnicy są przed meczami zupełnie odizolowani od świata, a gdy przebywają w klubie mają zakaz używania komórek.

Nowe zwyczaje nie spodobały się przedstawicielom mediów. Bawarski Związek Dziennikarzy (BJV) oskarżył Klinsmanna o ograniczanie wolności prasy. – To nie do pomyślenia, by w trakcie konferencji pozwalano tylko przez pierwsze trzy minuty fotografować trenera. Klinsmann próbuje wprowadzić amerykańskie zasady do europejskiego klubu, to nie przejdzie – komentuje członek zarządu BJV Wolfgang Stöckel. Podczas pierwszego spotkania szkoleniowca z mediami salę w ramach protestu opuściło 24 fotoreporterów. Dziennikarze byli również oburzeni pomysłem obowiązkowych akredytacji na wszystkie konferencje. – Od razu wiadomo, o co chodzi. Nie będą wpuszczani ci, którzy napiszą choćby jedno złe słowo o klubie, trenerze czy piłkarzach – wyjaśnia Stöckel.

[srodtytul] Bez kapitana [/srodtytul]

Było jasne, że to wszystko obróci się przeciw Klinsmannowi, gdy tylko Bayernowi wpadnie w pierwszy kryzys. Zespół Klinsmanna stracił w siedmiu ligowych meczach już 13 goli, czyli tylko osiem mniej niż w całym ubiegłym sezonie. Młody bramkarz Michael Rensing został od razu rzucony na głęboką wodę, zadania nie ułatwiają mu obrońcy. W dodatku d

rużyna nie ma kapitana. Oliver Kahn odszedł na sportową emeryturę, a Mark van Bommel, który u poprzedniego trenera był prawdziwym szefem w szatni, nie gra. - Ta funkcja należy się Markowi jak nikomu innemu. Potrafi się komunikować w kilku językach - uzasadniał wybór kapitana Klinsmann, po czym posadził pomocnika reprezentacji Holandii na ławce. Stamtąd trudno kierować kolegami, nawet mimo lingwistycznych zdolności, a Van Bommel mówi po holendersku, niemiecku, angielsku i hiszpańsku.

$>

Klinsmann cały czas eksperymentuje z ustawieniem. Tak jak jego poprzednik, trener matematyk Ottmar Hitzfeld. Tyle, że Hitzfeld robił to lepiej. Franz Beckenbauer przyznał, że po ostatnich porażkach Bayernu rywalom nie uginają się już kolana na samą myśl o grze przeciwko mistrzowi Niemiec. Mit niepokonanego zespołu odszedł w niepamięć. Część posągów Buddy już zniknęła z korytarzy. Naczelny jogin z Kalifornii, jak zapewniają jego szefowie, wciąż ma mocną pozycję, ale jeśli zdarzy się jeszcze kilka porażek, to może trzeba będzie go poświęcić dla ratowania sezonu.

W Monachium dba się o byłych piłkarzy i wykorzystuje ich doświadczenie. Rummenigge jest prezesem, Beckenbauer prezydentem, Höness menedżerem. Gerd Müller trenuje młodzież, a Raimond Aumann prowadzi klub kibica. - Na mecze Ligi Mistrzów regularnie jeździ z nami Müller. Świetnie sprawdza się w roli doradcy, dlatego uważam, że pomysł z zatrudnieniem Kahna okaże się trafnym posunięciem - przyznał niedawno Rummenigge.

Na przeszkodzie stanął jednak Klinsmann. Nie od dziś wiadomo, że relacje obu panów są, mówiąc delikatnie, nienajlepsze. Kahn nadal ma za złe Klinsmannowi, że był tylko rezerwowym podczas mundialu w 2006 roku. Zamiast z Bayernem, woli dzielić się swoją wiedzą z widzami telewizji publicznej ZDF. Niedawno zadebiutował tam w roli komentatora. Zachwytów nie było, tak jak na pierwszymi trzema miesiącami rewolucji Klinsmanna. Może gdyby podali sobie ręce na zgodę, skorzystaliby na tym obaj.

Jedna rewolucja już się Klinsmannowi udała. Akurat ta, na której mu nie zależało. Tabela Bundesligi stanęła na głowie. Hoffenheim, drużyna znikąd, jest wiceliderem, a wielki Bayern patrzy na to z jedenastego miejsca. Wygrał zaledwie dwa z siedmiu meczów ligowych, ma dziewięć punktów. Taki falstart zdarzył się poprzednio klubowi z Monachium 31 lat temu.

Nawet lepsze wyniki w Lidze Mistrzów (cztery punkty po skromnym, wyjazdowym zwycięstwie nad Steauą oraz remisie przed własną publicznością z Lyonem) nie poprawiły nastrojów kibiców. Od mistrza i najbogatszego klubu Niemiec wymaga się samych zwycięstw.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku