Obecny trener RB Lipsk został najdroższym szkoleniowcem w dziejach futbolu. Nikt nie wydał takich pieniędzy na wykupienie kontraktu trenera. Dotychczasowym rekordzistą był Andre Villas-Boas, za którego Chelsea Londyn zapłaciła dziesięć lat temu FC Porto 15 mln euro. To był transferowy niewypał, bo Portugalczyk spędził w klubie ze Stamford Bridge tylko niecały rok.
Nagelsmann podpisał z Bawarczykami pięcioletni kontrakt, jego zatrudnienie to dowód niemieckiego porządku. Ścieżki trenerskich awansów u naszych zachodnich sąsiadów są klarowne niczym w korporacji.
Reprezentację Niemiec po Euro 2020 opuści Joachim Loew. Faworytem do jego zastąpienia jest obecny szkoleniowiec Bayernu Hansi Flick, który w Monachium zdobył wszystkie trofea. Nowym trenerem mistrzów kraju będzie wicemistrz, czyli Nagelsmann. Jego w Lipsku zmienić ma zaś Jesse Marsch, dotychczas zatrudniony w innym franczyzowym klubie Red Bulla, tym z Salzburga.
Nagelsmann ma 33 lata, ale wcale nie jest żółtodziobem. Nazwisko budował w TSG 1899 Hoffenheim, który doprowadził do czwartego miejsca w Bundeslidze. Dwa sezony w Lipsku były jeszcze okazalsze, bo przyniosły trzecie i – już niemal pewne w tym sezonie – drugie miejsce w kraju oraz półfinał Ligi Mistrzów, w którym jego drużynę zatrzymało dopiero Paris Saint-Germain.
Przyszły trener Bayernu płynie na nowej fali. Wzniecił ją Juergen Klopp, który pracując w FSV Mainz oraz dając telewizyjne popisy przy okazji mistrzostw świata 2006, przekonał Niemców, że wybitny trener nie musi mieć wielkiego doświadczenia z boiska. Nagelsmann poważnym piłkarzem nie był nigdy – marzenia o karierze zabrała mu kontuzja kolana – ale za to już jako 23-latek trenował w Hoffenheim młodzież. Minęło pięć sezonów i wkroczył do szatni seniorów.