[b]Rz: Dlaczego był pan tak zdziwiony powołaniem do reprezentacji Polski? Przecież jeszcze 10 września grał pan w pierwszym składzie w meczu z San Marino.[/b]
Marek Saganowski: To prawda, jednak od tamtego czasu nikt się ze mną nie kontaktował, w drużynie na dobre zagrzali miejsca Robert Lewandowski i Paweł Brożek. Pomyślałem, że Leo Beenhakker stawia już na innych, a mój czas w reprezentacji się skończył. Mam 30 lat i doszedłem do wniosku, że teraz pora na młodszych.
[b]Trochę to do pana niepodobne, zresztą na mistrzostwach Europy należał pan do nielicznych, którzy nie zawiedli.[/b]
Dziwiłem się, że nie zostałem w kadrze od razu po mistrzostwach. Zawsze walczyłem do końca, na turnieju w Austrii zagrałem na swoim normalnym poziomie. Później nie pojechałem jednak na mecz z Ukrainą do Lwowa, eliminacje zacząłem z drużyną tylko dlatego, że kontuzjowany był Paweł Brożek. Kiedy później telefon milczał, zrozumiałem to po swojemu: że zostałem skreślony. Czego brakowało Beenhakkerowi? Tego samego co mnie – gola. Ale dostanie go już wkrótce.
[b]Selekcjoner mówi: „Saganowski znowu pozytywnie zaskoczył mnie na zgrupowaniu”. O co mu chodzi?[/b]