Prosta droga do spokoju

Drużyna Leo Beenhakkera ma wciąż szanse na awans do finałów mistrzostw świata. Ale przez pięć miesięcy dzielących nas od kolejnego meczu może się wiele wydarzyć

Aktualizacja: 03.04.2009 08:18 Publikacja: 03.04.2009 03:25

Leo Beenhakker

Leo Beenhakker

Foto: Fotorzepa, Bartosz Siedlik

Jeśli ktoś z zarządu PZPN myślał, że mecz z San Marino ułatwi pozbycie się Holendra, to środowy wieczór nie był dla niego szczęśliwy. Jest kilka takich osób i to właśnie one postanowiły wezwać trenera na dywanik.

Do podobnej sytuacji już raz doszło, kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Beenhakkera pracy w Polsce. Wtedy wezwała go Sejmowa Komisja Kultury Fizycznej i Sportu pod światłym przewodnictwem posła Janusza Wójcika z Samoobrony. To była tragifarsa.

Teraz Beenhakker będzie się tłumaczył przed osobami, które wprawdzie jako członkowie zarządu decydują o polskiej piłce, ale to nie znaczy, że mają o niej głęboką wiedzę. Do spotkania ma dojść jeszcze w kwietniu.

Wynik 10:0 nie poprawił sytuacji selekcjonera. Kiedy mecz w Kielcach się skończył, już w loży VIP słychać było głosy deprecjonujące zwycięstwo, bo przecież z San Marino wygrywa każdy, jak i ile chce. Jest w tym wiele prawdy, ale nasza reprezentacja w przeszłości już nieraz miała za przeciwników drużyny słabe i nie potrafiła ich pokonać. Po raz ostatni – w sobotę. Na konto holenderskiego trenera można więc wpisać i wpadkę, i rekord.

Nie różni się więc od swoich poprzedników w reprezentacji. Nawet Kazimierz Górski nie zawsze zwyciężał i też go krytykowaliśmy. A trenerem kadry, która miała wbić pięć goli Cypryjczykom, a zremisowała w Gdańsku 0:0, był Wojciech Łazarek.

[wyimek]Beenhakker popełnia podobne błędy do tych, jakich przed nim nie ustrzegli się Górski i Piechniczek[/wyimek]

Antoni Piechniczek odniósł ogromny sukces, doprowadzając dwa razy naszą drużynę do mundialu, ale też nie zawsze szło mu tak dobrze. Z mistrzostw w Meksyku Polacy wracali ze spuszczonymi głowami, a kiedy Piechniczek prowadził kadrę po raz drugi, zremisował z Cyprem w Bełchatowie. A po pięciu kolejnych meczach bez zwycięstwa i stracie szans w eliminacjach mistrzostw świata (1998 r. we Francji) zrezygnował z pracy.

W dodatku w swoim ostatnim meczu, z Anglią w Chorzowie, wystawił Waldemara Adamczyka. Można było o piłkarzu Hutnika Kraków powiedzieć wszystko, poza tym, że się nadaje do reprezentacji. Ale Piechniczek był innego zdania, jako trener miał do tego prawo, tyle że Adamczyk zagrał źle, ale dzięki występowi w reprezentacji można go było lepiej sprzedać za granicę (do Grecji). Zresztą tamtejsi trenerzy poznali się na nim lepiej niż Piechniczek, w związku z tym Adamczyk robił później karierę w Przeboju Wolbrom.

Jak widać, nawet wybitni szkoleniowcy miewają nieudane mecze i nie zawsze ich koncepcje się sprawdzają. Zresztą Piechniczkowi nie było łatwo, tym bardziej że część mediów miała już nowego faworyta – Janusza Wójcika. I, niestety, trener ten wkrótce zajął miejsce Piechniczka, który w porównaniu z nim był profesorem. Beenhakker ma prawo czuć się podobnie jak Piechniczek, bo zwalnia się go już od jakiegoś czasu.

W porównaniu z meczem w Belfaście w Kielcach zobaczyliśmy czterech nowych zawodników – Łukasza Fabiańskiego, Rafała Boguskiego, Euzebiusza Smolarka i Łukasza Sosina. Dwaj z nich – Smolarek i Boguski – strzelili w sumie sześć bramek.

W sobotę nie nadawali się do gry, a w środę należeli do najlepszych na boisku... Coś tu nie pasuje. To trochę tak jak z Łukaszem Piszczkiem, którego najpierw Beenhakker nie widział w kadrze na mistrzostwa Europy, a kiedy z konieczności ściągnął go z wakacji, od razu wystawił na mecz z Niemcami.

Holender podejmuje czasami dziwne decyzje, jak każdy trener, który musi ryzykować. Raz się uda, raz nie. Im bardziej doświadczony trener, tym częściej się udaje. Beenhakker wyciągnął wnioski z Belfastu, a piłkarze po prostu zagrali dobrze, co jest skuteczniejsze od oświadczeń popierających trenera.

Jeśli uczynią to tej jesieni jeszcze cztery razy, wrogowie Beenhakkera zamilkną. Innej drogi do spokoju nie ma w futbolu żaden trener.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora[mail=s.szczeplek@rp.pl]s.szczeplek@rp.pl[/mail]

Jeśli ktoś z zarządu PZPN myślał, że mecz z San Marino ułatwi pozbycie się Holendra, to środowy wieczór nie był dla niego szczęśliwy. Jest kilka takich osób i to właśnie one postanowiły wezwać trenera na dywanik.

Do podobnej sytuacji już raz doszło, kilka miesięcy po rozpoczęciu przez Beenhakkera pracy w Polsce. Wtedy wezwała go Sejmowa Komisja Kultury Fizycznej i Sportu pod światłym przewodnictwem posła Janusza Wójcika z Samoobrony. To była tragifarsa.

Pozostało 87% artykułu
Piłka nożna
Polska to łatwiejszy rywal? Hiszpania i Holandią stoją przed dylematem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?