Rachunek za Belfast

W sobotę o 20.30 w Chorzowie pierwszy z serii meczów o wszystko. Żeby liczyć się w walce o awans – trzeba wygrać. Transmisja w TVP 1

Aktualizacja: 05.09.2009 19:24 Publikacja: 05.09.2009 01:56

Piątkowy trening Polaków na Stadionie Śląskim

Piątkowy trening Polaków na Stadionie Śląskim

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Reprezentacja Polski obsadziła się w ulubionej roli. Doprowadziła do sytuacji beznadziejnej, przegrała dwa mecze: ze Słowacją i Irlandią Północną, których przegrać nie miała prawa, i zrobiła to na dodatek w kompromitującym stylu. Kibice przestali wierzyć w awans, media już kilka razy zwalniały Leo Beenhakkera.

Teraz czas na to, co lubimy najbardziej – pospolite ruszenie piłkarzy, którzy będą udowadniać, że wiedzą, na czym polega futbol, i spróbują dokonać rzeczy prawie niemożliwej, bo zwycięstwo z Irlandią to przecież tylko pierwszy krok. Aby awansować do mundialu, trzeba wygrać wszystkie cztery mecze do końca eliminacji.

Drużyna prowadzona przez Beenhakkera odniosła pięć zwycięstw z rzędu na przełomie 2007 i 2008 roku, jednak te ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Estonią przyszły w meczach towarzyskich. Piłkarze zdają sobie sprawę z trudności zadania, jakie przed nimi stoi, jednak nauczyli się powtarzać za Beenhakkerem – im więcej presji, tym jesteśmy lepsi.

W kasach na sobotni mecz zostało już tylko 500 biletów, reprezentację wspierać będzie ponad 40 tysięcy ludzi. I nikt się nie przyzna, że w kieszeni miał schowaną białą chusteczkę, by w razie czego pomachać na do widzenia Beenhakkerowi i kilku starszym zawodnikom.

[wyimek]Beenhakker ciągle żartował, nie był już kłótliwym, zgorzkniałym starszym panem [/wyimek]

W małym Mühlheim, na przedmieściach Frankfurtu, grupa ludzi, którzy zostali wysłani na specjalną misję, szukała koncentracji i przypominała sobie, co to znaczy „drużyna”. Dowódca wyglądał na bardzo doświadczonego przez los. Prosił lekarza o środki przeciwbólowe, bo bolała go noga, nie golił się, bo – jak stwierdził – „ma taki problem z prawą ręką, że przy okazji mógłby odciąć sobie głowę”. Przyznał też, że nie widzi już nic bez okularów i że dojeżdżając rowerem na treningi, zachowuje się jak nietoperz: tylko nasłuchuje ryku silników.

Tak spokojnie na zgrupowaniu nie było od dawna, docierały nawet ciepłe słowa od Grzegorza Laty i Antoniego Piechniczka, a piłkarze – chociaż nie trenowali zbyt ciężko – wydają się dobrze przygotowani i pełni wiary w sukces. Nawet Beenhakker był tym trenerem, jakiego pamiętamy ze złotych miesięcy po zwycięstwie nad Portugalią, a nie zgorzkniałym i kłótliwym starszym panem, który objawił się po porażkach i kolejnych wojnach z PZPN.

W Niemczech bez przerwy żartował, obruszył się tylko na pytanie, czy myślał o tym, że to być może jego ostatni mecz w roli selekcjonera reprezentacji Polski. – Równie dobrze możemy się zastanawiać, co będzie, jeśli jutro umrę – stwierdził.

Polacy mają z Irlandczykami rachunki do wyrównania. W sobotę w Chorzowie grzecznie nie będzie ani na boisku, ani na trybunach. W marcu w Belfaście kibice zgotowali piekło Arturowi Borucowi, który nie wytrzymał presji. Po jego dwóch fatalnych interwencjach Beenhakker powtarzał, że to nie rywale wygrali mecz, ale jego drużyna przegrała na własne życzenie.

Pierwszy raz od długiego czasu wyjściowy skład reprezentacji Polski jest tak przewidywalny. Trener może oczywiście zaskoczyć kibiców, jednak wydaje się, że na większości pozycji od początku zgrupowania był jeden zdecydowany faworyt, który nie dał się wyprzedzić do końca.

Sami zawodnicy przyznawali po cichu, że dużo wcześniej niż zwykle mają przeczucie, iż znajdą się na boisku od pierwszej minuty. Niepewny jest tylko występ Ludovica Obraniaka. Jeszcze w piątek wieczorem na konferencji prasowej Beenhakker przyznał, że gdyby mecz miał się odbyć tego wieczoru, stłuczenie stopy wykluczyłoby piłkarza Lille z gry. W sobotę jednak powinno być już dużo lepiej.

Receptą na pokonanie Irlandczyków ma być pełna koncentracja i wyrzucenie z pamięci meczu w Belfaście. Trener marzy o tym, by jego piłkarze wysłali do przeciwników jasny sygnał już na początku: „To jest nasz mecz. Bawcie się dobrze”.

[ramka][b]Przypuszczalny skład Polaków[/b]

Boruc – Golański, Żewłakow, Dudka, Krzynówek – Błaszczykowski, Murawski, M. Lewandowski, Obraniak – Roger – Paweł Brożek[/ramka]

Reprezentacja Polski obsadziła się w ulubionej roli. Doprowadziła do sytuacji beznadziejnej, przegrała dwa mecze: ze Słowacją i Irlandią Północną, których przegrać nie miała prawa, i zrobiła to na dodatek w kompromitującym stylu. Kibice przestali wierzyć w awans, media już kilka razy zwalniały Leo Beenhakkera.

Teraz czas na to, co lubimy najbardziej – pospolite ruszenie piłkarzy, którzy będą udowadniać, że wiedzą, na czym polega futbol, i spróbują dokonać rzeczy prawie niemożliwej, bo zwycięstwo z Irlandią to przecież tylko pierwszy krok. Aby awansować do mundialu, trzeba wygrać wszystkie cztery mecze do końca eliminacji.

Pozostało 85% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Paris Saint-Germain wygrywa, ale nadal stoi nad przepaścią
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Real Madryt odrabia straty. Kylian Mbappe z kontuzją
Piłka nożna
Manchester City czeka na werdykt. Ma 115 zarzutów
Piłka nożna
Paris Saint-Germain może odpaść już w fazie ligowej. To nie jest gra komputerowa
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Piłka nożna
Atalanta Bergamo. Piękny lider Serie A