Niech nikt Diego Maradonie nie mówi, że się do tego meczu nie przygotował. Doprowadził do przeniesienia spotkania z Buenos Aires do Rosario, bo w stolicy była zniszczona murawa i niemrawy doping. Poszedł z drużyną na nabożeństwo w intencji zwycięstwa, odprawione przez panią pastor Grondonę, żonę prezesa argentyńskiej federacji piłkarskiej. Przed wyjściem na boisko pokazał piłkarzom film o tym, jak biednie żyje się w Argentynie. A tu takie niepowodzenie. - Ustaliliśmy sobie plan na ten mecz, realizowaliśmy go, ale co dośrodkowanie Brazylijczyków, to był gol - mówił Maradona po przegranej z Brazylią. Z tonu można było wnosić, że najlepiej by było, gdyby dośrodkowania zostały zabronione. Szczególnie z rzutów wolnych, bo po nich Luisao i Luis Fabiano strzelili dwie pierwsze bramki. Argentyna odpowiedziała golem Jesusa Datolo, ale niedługo później Luis Fabiano strzelił na 3:1 i było po wszystkim.
[srodtytul]Na torturach [/srodtytul]
Nie wiadomo, o jakim planie mówił Maradona, bo go w grze nie było widać. Argentyńczycy grali sercem, Brazylijczycy głową. Gospodarze atakowali szarżami, każdy sam, a prowadzeni przez świetnie grającego Kakę goście strzelali gole, kończąc nimi właściwie wszystkie groźne akcje. Nawet Leo Messi, grający w swoim rodzinnym mieście, nie poradził, zresztą w koszulce reprezentacji traci wiele magii, do której przyzwyczaił w Barcelonie. Maradona nie powiedział na swoich piłkarzy ani jednego złego słowa. - Biorę wszystko na siebie. Nie ma mowy o mojej rezygnacji. Musimy wygrać w środę w Paragwaju - mówi Maradona.
Patrzeć jak na argentyńskim stadionie Brazylijczycy strzelają trzy gole i świętują tańcem awans do mundialu (jako szósta drużyna, nie licząc gospodarzy z RPA) - to dla kibiców w Argentynie największe z upokorzeń. A końca tortur nie widać. Na trzy kolejki przed końcem eliminacji ich drużyna jest na czwartym miejscu, ostatnim dającym awans. Ale tylko o dwa punkty za Argentyną są Kolumbia i Ekwador. Nawet piąte miejsce, oznaczające konieczność gry w barażach, może drużynie Maradony uciec.
Zwłaszcza że przed nią spotkania na wyjeździe z Paragwajem i Ekwadorem, a na obcym boisku wygrała w tych eliminacjach tylko raz, z Wenezuelą. Po meczu z Brazylią Maradona ma już w pracy z kadrą więcej porażek (pięć) niż zwycięstw (cztery, plus dwa remisy) i coraz więcej kibiców dostrzega, że człowiek który był dla Argentyńczyków Bogiem jako piłkarz, jako trener nie ma wiele do zaoferowania poza wielką improwizacją. Najbardziej wpływowy dziennik "Clarin" już wzywa do dymisji Diego, powołując się na wyniki swojego internetowego sondażu.