Wojna futbolowa: Katar rewelacją Pucharu Azji

Puchar Azji to kolejna okazja, by Katar pokazał swą sportową i polityczną moc.

Publikacja: 31.01.2019 18:50

Półfinał mistrzostw Azji: Katarczyk Hamid Ismeil (w środku) zdobywa gola w meczu z drużyną Zjednoczo

Półfinał mistrzostw Azji: Katarczyk Hamid Ismeil (w środku) zdobywa gola w meczu z drużyną Zjednoczonych Emiratów Arabskich (4:0)

Foto: AFP

Pierwszy raz Katar zagra w finale poważnego turnieju seniorów. W piątek zmierzy się z Japonią w meczu o Puchar Azji i będzie faworytem. Piłkarze hiszpańskiego trenera Félixa Sáncheza Basa doszli do finału w Abu Zabi, strzelając 16 goli w sześciu meczach.

Imponują jednak nie tylko w ataku, ale także w obronie. Dotarli do decydującego meczu bez straty gola. A wszystko to na terytorium Zjednoczonych Emiratów Arabskich – jednego z czterech państw, które w 2017 roku ogłosiły blokadę Kataru i z którym Dauha ma wyjątkowo napięte stosunki, niemal na pograniczu wojny gospodarczej i dyplomatycznej. Wojny, która ma bardzo mocne futbolowe konotacje.

Reprezentacja ZEA była półfinałowym rywalem Kataru i przed własnymi kibicami została rozgromiona aż 4:0. Gdy piłkarze Sáncheza Basa cieszyli się po drugim golu, w ich kierunku zaczęły lecieć rzucane z trybun buty. O ile zachodniego widza może dziwić taka forma wyrażania niezadowolenia, o tyle na Bliskim Wschodzie ciskanie ze złością butami ma długą tradycję. Wystarczy wspomnieć słynną konferencję prasową George'a W. Busha z Bagdadu w 2008 roku, podczas której w ostatniej chwili zdążył się uchylić przed wycelowanym w jego głowę butem.

Reprezentacja Kataru miała problem, by w ogóle wziąć udział w mistrzostwach Azji. Jednym ze skutków blokady jest bowiem zakaz wjazdu obywateli tego państwa do Emiratów Arabskich. Aby umożliwić piłkarzom uczestnictwo w turnieju, oba rządy musiały się zgodzić na kompromisy, ale nie obyło się bez zgrzytów. Pięciu dziennikarzy z Kataru nie dostało zgody na przekroczenie granicy.

Rząd w Rijadzie obiecał, że każde podanie zostanie rozpatrzone indywidualnie i bez uprzedzeń, ale kibiców katarskich w ZEA jest jak na lekarstwo. Zaledwie 450 osób oglądało z trybun, jak gospodarze kolejnego mundialu rozbili 6:0 Koreę Północną w meczu grupowym.

Inna sprawa, że obywatele Kataru, których jest około 260 tysięcy w 2,6-milionowym państwie, futbolem i tak się nie interesują, a reprezentacja służy wyłącznie polityce. Podobnie jak tamtejsza liga piłkarska, kupno PSG czy wcześniej umieszczenie reklam na koszulkach Barcelony.

Tak jak reprezentacja piłki ręcznej, która w 2017 roku została u siebie wicemistrzem świata dzięki pomocy sędziów i naturalizacji zawodników. Wówczas z trybun pięknych, wbudowanych pośrodku pustyni hal gospodarzy dopingowali wynajęci na tę okazję kibice jednego z hiszpańskich klubów.

Podobnie będzie prawdopodobnie za cztery lata. To mundial jest – oczywiście upraszczając – jednym z powodów kryzysu dyplomatycznego w relacjach krajów Zatoki Perskiej. ZEA, Arabia Saudyjska (którą Katar pokonał 2:0 w meczu grupowym) oraz Bahrajn oskarżają Katar o finansowanie terroryzmu i zbytnie zbliżenie z Iranem (głównym rywalem Arabii Saudyjskiej w regionie).

Kraje blokujące boją się, że ich sąsiad zbytnio rośnie w siłę. A ostatecznym dowodem zdobycia nad nimi przewagi ma być oczywiście mundial – gdy oczy całego świata skierowane będą na Katar.

Wymyślono więc, że blokada, zamknięcie granic lądowych, zlikwidowanie lotów bezpośrednich spowodują, iż Katarczycy będą mieli problem z wybudowaniem stadionów i mundial zostanie im odebrany.

Gdy okazało się, że Dauha doskonale radzi sobie z blokadą, odsiecz dla krajów blokujących przyszła z FIFA. Prezydent Gianni Infantino coraz głośniej zaczyna mówić, że zaplanowane na 2026 rok powiększenie mistrzostw do 48 uczestników powinno nastąpić już za trzy lata. Jeśli faktycznie tak by się stało, Katar nie pomieści tylu drużyn i nie wybuduje tylu stadionów. Nawet kosztem niewolniczej pracy napływowych robotników. I będzie się musiał mundialem podzielić z krajami sąsiednimi: tymi blokującymi.

Najlepszym strzelcem turnieju (osiem goli) jest 22-letni napastnik Almoez Ali, który na świat przyszedł w Sudanie, ale jako 9-letnie dziecko trafił wraz z rodzicami do Kataru. Ali jest idealnym przykładem podejścia Katarczyków do szkolenia i tworzenia drużyny, która w 2022 roku podczas mistrzostw świata ma nie tylko uniknąć kompromitacji, ale może nawet być jednym z objawień turnieju. Jest produktem słynnej już na cały świat Aspire Academy w Dausze. Dotowanej przez państwowe pieniądze akademii, która nie oszczędzała, kupując know-how od najlepszych, a jej infrastruktura to marzenie dla większości klubów czy europejskich federacji.

Almoez Ali został wychowany w tej być może najnowocześniejszej akademii, a piłki europejskiej uczył się m.in. w belgijskim Eupen. Właścicielem klubu jest Aspire (czyli de facto rząd) i służy on w zasadzie temu, aby wychowankowie mieli możliwość gry Europie (w PSG – innym kontrolowanym przez katarski rząd klubie – większość zawodników z Aspire nie zmieściłaby się nawet w rezerwach).

Podobną drogę przebył inny młodziutki reprezentant Kataru, który błyszczy w trakcie Pucharu Azji. 21-letni obrońca Bassam Al-Rawi, który urodził się w Bagdadzie. W meczu 1/8 finału z Irakiem to on zdobył jedyną bramkę i przesądził o awansie Kataru do ćwierćfinału. Ali oraz Al-Rawi znaleźli się w centrum kontrowersji. Działacze federacji ZEA zgłosili oficjalny protest do Azjatyckiej Konfederacji (AFA). Twierdzą, iż obu piłkarzom przyznano katarskie obywatelstwo, choć nie spełniają określonych przez światową federację warunków – po osiągnięciu pełnoletności nie mieszkali przez pięć lat bez przerwy w kraju, którego obywatelstwo im przyznano.

Trener Félix Sánchez Bas, który, zanim trafił w 2006 roku do Aspire, pracował z młodzieżą w Barcelonie, już poprowadził Katar do triumfu w Pucharze Azji – w 2014 roku jego drużyna zdobyła mistrzostwo do lat 19. Pięciu ówczesnych juniorów jest w zespole, który dziś zagra o pierwszy seniorski laur dla Kataru.

Piłka nożna
Atalanta Bergamo. Piękny lider Serie A
Piłka nożna
Real naciska na Barcelonę. Teraz powalczy o przetrwanie w Lidze Mistrzów
Piłka nożna
Robert Lewandowski strzela, ale Barcelona gubi punkty. Zadyszka czy już kryzys?
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii