„Piękny łyk tlenu!” – zachwyca się wygraną z Bośnią „L’Equipe”. Francuzi zdobyli trzy punkty tam, gdzie miało być o nie najtrudniej, skończyli serię siedmiu meczów bez zwycięstwa i nie zostawili żadnych wątpliwości, że to im się należało.
Grali z polotem, z wyleczonym już Karimem Benzemą, który w pierwszej połowie był nieskuteczny, ale w 72. minucie nie pomylił się po akcji Florenta Maloudy i podaniu Gaela Clichy. Drugiego gola zdobył Malouda. Największe wrażenie zrobił Abou Diaby, most między obroną a atakiem. W takiej formie może dalej nie śpiewać hymnu, Laurent Blanc mu wybaczy.
Pierwszy raz od kiedy Thierry Henry wepchnął drużynę ręką do mundialu Francja przestanie być chorym człowiekiem europejskiej piłki. Znalazły się poważniejsze przypadki, przede wszystkim Portugalia: tam nawet Eduardo, jeden z najlepszych bramkarzy mundialu, zapomniał, o co w jego fachu chodzi. Wczoraj w Norwegii dał się zablokować Johnowi Careowi i Erik Huseklepp zdobył jedynego gola meczu, strzelając do pustej bramki.
Wciąż źle się dzieje u Czechów. Eliminacje zaczęli od porażki u siebie z Litwą po golu napastnika Widzewa Darvydasa Sernasa. Litwa to reprezentacja polskiej ligi. Oprócz Sernasa w Ołomuńcu grał Mindaugas Panka, też z Widzewa, a w obronie dwóch piłkarzy Jagiellonii, Tadas Kijanskas i Andrius Skerla. Czesi nie potrafili zdobyć gola nawet z karnego, bramkarz Zydrunas Karcemarskas obronił strzał Milana Barosa.
Ładna, ale nieskuteczna Rosja przegrała u siebie ze Słowacją. Goście jak zwykle pilnowali własnej bramki, licząc że nawet pół błędu rywala zamienią na gola. Błąd popełnił Igor Akinfiejew, źle podając piłkę Wasilijowi Bieriezuckiemu. Zabrał ją Miroslav Stoch i dał Słowakom prowadzenie. Znakomicie bronił Jan Mucha, a Andrij Arszawin nie trafił do bramki nawet z kilku metrów.