Real zdawał się być w komfortowej sytuacji - w pierwszym meczu w Amsterdamie wygrał 2:1 i przystępował do rewanżu w pozycji faworyta. Jednak już w 7. minucie goście wyszli na prowadzenie, po fatalnej stracie Realu, wyłożeniu piłki przez Dusana Tadicia do nadbiegającego Hakima Ziyecha i precyzyjnym strzale Marokańczyka. Zaledwie 11 minut później było już 0:2, znów po asyście Tadicia, który tym razem na czystą pozycję wyprowadził Davida Neresa. Oprócz bramek Real przed przerwą stracił na dodatek kontuzjowanych Lucasa Vazqueza i Viniciusa.
Na początku drugiej połowy minimalnie pomylili się Marco Asensio i Karim Benzema, ale gdy mogło się wydawać, że gospodarzy w końcu trafią do siatki, trzeci cios zadał Tadić - tym razem osobiście. Serbski zawodnik fantastycznie przymierzył zza pola karnego i trafił w samo okienko bramki strzeżonej przez Thibuata Courtoisa. Teraz Real potrzebował już nie jednego gola a aż trzech, by myśleć o awansie. Raz się udało - w 70. minucie Andre Onanę pokonał Asensio, ale zaledwie kilkadziesiąt sekund później Lasse Schoene kompletnie zaskoczył bramkarza Realu z rzutu wolnego, było już 1:4 i kwestia awansu do ćwierćfinału była rozstrzygnięta.
Dla Realu była to już czwarta z rzędu porażka w meczu na własnym stadionie - wcześniej "Królewscy" sensacyjnie przegrali w lidze z Gironą, a następnie dwukrotnie ulegli Barcelonie - raz w Pucharze Króla, a później w La Liga.
W drugim wtorkowym meczu Borussia Dortmund przegrała na własnym stadionie z Tottenhamem Hotspur 0:1. Anglicy wygrali także pierwsze starcie i to oni zameldowali się w ćwierćfinale. Na murawie nie pojawił się Łukasz Piszczek, który nadal walczy z kontuzją stopy.