Mistrz bez przekonania

Śląsk czekał na mistrzostwo 35 lat, jego trener Orest Lenczyk – 34. Drużyna z Wrocławia swoją grą nie porywała, ale nikt nie potrafił wykorzystać jej słabości

Publikacja: 07.05.2012 01:12

Śląsk ma się z czego cieszyć, wywalczył drugie mistrzostwo Polski w historii. Droga na szczyt była j

Śląsk ma się z czego cieszyć, wywalczył drugie mistrzostwo Polski w historii. Droga na szczyt była jednak bardzo wyboista

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

W siedmiu pierwszych meczach w tym roku Śląsk wygrał tylko raz, z Cracovią i tylko tę drużynę wyprzedzał w tabeli ligowej wiosny. Piłkarze Oresta Lenczyka spuścili głowy, a trenerowi włączył się syndrom oblężonej twierdzy. Mówił o tym, że w Śląsku nie wszyscy ciągną wózek w jedną stronę, że pół miasta cieszy się, gdy Lenczyk przegrywa.

Rozgoryczenie trenera przelało się na drużynę. Trudno mówić, że potrafił zmotywować zespół, a gdy do Internetu przeciekło nagranie rozmowy trenera z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem, w którym Lenczyk wytykał wady swoich zawodników, wiadomo było, że powietrze w szatni zgęstnieje jeszcze bardziej.

– Czas goi rany – mówił kilka dni temu Sebastian Mila. Wiadomo, że trener długo przepraszał piłkarzy przy zamkniętych drzwiach, ale nie wszyscy mu wybaczyli. Wiadomo też, że pozycja Lenczyka wcale nie była mocna. Środowisko huczało o tym, kogo pytano o to, czy nie przejąłby drużyny. Podobno Śląsk najbardziej chciał Leszka Ojrzyńskiego, ale tak się złożyło, że prowadzona przez niego Korona także walczyła o mistrzostwo i transfer trenera oczywiście był wykluczony.

Krytykować Lenczyka było łatwo. Miasto podobno zmęczyło się jego humorami, tak jakby nikt już nie pamiętał, że raptem w poprzednim sezonie trener ratował Śląsk przejmując go na przedostatnim miejscu po Ryszardzie Tarasiewiczu i doprowadzając na koniec rozgrywek do wicemistrzostwa. – Już wtedy mówili nam, że to szczyt, że jesteśmy drużyną, która osiągnęła sukces ponad stan – mówił Lenczyk.

Po części była to prawda. Śląsk ma przeciętny budżet i przeciętnych piłkarzy, którzy jednak potrafią stworzyć bardzo dobrą drużynę. Ale Franciszek Smuda nie powołał do reprezentacji na mistrzostwa Europy żadnego zawodnika mistrza Polski. Właśnie dlatego to, czego dokonał Lenczyk we Wrocławiu, trzeba cenić wyżej, niż gdyby Maciej Skorża wywalczył mistrzostwo z Legią, Mariusz Rumak z Lechem czy nawet Waldemar Fornalik z Ruchem. Wiosną piłkarzy Śląska przytłoczył trochę też wielki, nowy stadion. Lepiej grali na Oporowskiej, tam też była lepsza nawierzchnia.

Afera taśmowa nie była jedyną, która wstrząsnęła szatnią Śląska. Namówiony przez współpracowników do inwestycji w klub Zygmunt Solorz nie czuje mięty do futbolu. Kiedy okazało się, że raty kredytów na pozostałe inwestycje są olbrzymie, zaczął zastanawiać się, po co mu zabawa w Śląsk.

Kilka dni temu władze miasta – współudziałowca klubu, zarzuciły Solorzowi ociąganie się z wpłaceniem do kasy Śląska 12 milionów złotych. Włodzimierz Patalas z rady nadzorczej mówił, że kasa klubu jest pusta, a długi mogą spowodować, że drużyna w ogóle nie dokończy rozgrywek. Pieniądze pożyczyło miasto, Śląsk dokończył rozgrywki – na pierwszym miejscu. Jego przyszłość jest jednak niewiadoma.

Prezes Piotr Waśniewski z mistrzostwa bardzo się ucieszył, chociaż przyznawał, że był moment, gdy taki scenariusz wydawał mu się nierealny. Pytany, czy jutro będzie lepsze, powiedział, że będzie trudne, ale wygranie ligi spowoduje, że z takiej drużyny trudno się komukolwiek wycofać. Wycofał się Jarosław Fojut, który zimą podpisał kontrakt z Celtikiem Glasgow. Lenczyk nie informował klubu z kim rozmawiać o przedłużeniu kontraktów i niewykluczone, że odejdą kolejni. Po wiosennych meczach piłkarze Śląska powtarzali, że grają o nowe kontrakty w innych klubach, Łukasz Madej, jeden z liderów drużyny, przyznał, że rozczarowany tym, jak wobec niego zachowuje się Śląsk, ewentualnej oferty przedłużenia umowy wcale nie będzie traktował priorytetowo.

Poza Madejem z drużyny mogą odejść bez odstępnego także Piotr Celeban, Sebastian Dudek, Mariusz Pawelec, a Dariuszowi Sztylce pewnie wreszcie pozwolą zakończyć karierę.

Nie wiadomo, jak Śląsk podejdzie do problem: Liga Mistrzów. Budżet Legii na przyszły sezon szacowano na 80 milionów złotych, Śląska – na 30. Bez wzmocnień drużyna może się tylko skompromitować. Mistrzem Polski został zespół, który przegrał u siebie z Legią 0:4, z Koroną 1:2, rozbitą Wisłą Kraków 0:1, bezbarwnym Widzewem 1:2, a na wyjazdach – z Lechem 0: 2, Polonia 0:3, a nawet GKS Bełchatów 0:3.

Śląsk w tym roku jak mistrz zagrał tylko w trzech ostatnich meczów – wygranych mimo presji i nerwów. Wcześniej piłkarze grali tak, jakby już pogodzili się, że nie mają szans na pierwsze miejsce. Zostali mistrzem z gatunku „mimo wszystko", niekoniecznie kochanym poza Wrocławiem za styl i emocje. Odpowiedzialność za drużynę w kluczowym momencie wziął kapitan – Sebastian Mila, autor czterech asyst przy czterech ostatnich golach.

Oprócz Mili do grupy najważniejszych ludzi Lenczyka zaliczyć trzeba bramkarza Mariana Kelemena, który uratował drużynie kilka punktów, Piotra Celebana – świetnego w obronie, nie wiadomo czemu pomijanego przez Smudę. W?układance bardzo ważni byli także przeżywający drugą młodość Przemysław Kaźmierczak oraz szybki skrzydłowy – Waldemar Sobota.

Lenczyk długo szukał skutecznego napastnika, ale go nie znalazł. Najlepsi strzelcy w drużynie – Celeban i Johan Voskamp zdobyli w lidze tylko po sześć bramek, Cristian Diaz – jedną mniej. Mimo to Śląsk strzelił aż 47 goli – najwięcej ze wszystkich drużyn ekstraklasy.

Śląsk, pokonując w decydującym meczu Wisłę 1:0, zamknął koło historii. W 1982  r. do mistrzostwa także wystarczyło pokonać drużynę z Krakowa w ostatniej kolejce, ale do walki o tytuł – także poza boiskiem, włączył się Widzew.

Śląsk przegrał 0:1, bo wierzył w siłę własnych układów. Teraz wierzył w siebie, chociaż nie brakowało powodów, by zwątpić.

Opinie dla „Rz"

Franciszek Smuda, trener reprezentacji

Na 26 zawodników, których powołałem do kadry na Euro, tylko siedmiu jest z polskich klubów. To już coś mówi i o lidze, i o kadrze. Najlepsi polscy piłkarze grają za granicą i tamtejsi trenerzy w jakimś sensie przygotowują ich dla reprezentacji Polski. Oglądam co tydzień mecze, ale coraz rzadziej spotykam się na trybunach z obserwatorami lub menedżerami zagranicznymi. Ci, którzy przyjeżdżają, mówią, że w Polsce nie ma kogo oglądać. Liga, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, stała się emocjonująca, nie może być inaczej, kiedy o tytuł do przedostatniej kolejki walczy pięć drużyn, a przed ostatnią cztery. Ale to nie ma nic wspólnego z poziomem, który obniża się z roku na rok. Wymiernym tego dowodem jest liczba punktów zdobytych przez mistrza, jedna z najmniejszych w ostatnich sezonach. Bardzo często bywało tak, że nudziłem się na trybunach podczas meczów ekstraklasy.

Jerzy Engel, dyrektor sportowy PZPN

Wyrównany poziom, zwłaszcza w końcówce rozgrywek, świadczy o tym, że w drużynach nie ma gwiazd, które wcześniej mogłyby zapewnić przewagę. Taka sytuacja świadczy z kolei o dobrej pracy trenerów klubów z czołówki. Waldemar Fornalik zbudował bardzo dobrą drużynę w klubie bezbudżetowym w porównaniu z kilkoma innymi. Leszek Ojrzyński z będącą w podobnej sytuacji Koroną Kielce otarł się o Ligę Europejską. Mariusz Rumak całkowicie odmienił Lecha, bezbarwnego wtedy, kiedy prowadził go Jose Mari Bakero. To są zdobycze ligi. To był sezon porażek dotychczasowych potentatów – Legii i Wisły, która zapłaciła za zbyt częste zmiany trenerów. Sukcesem jest pojawienie się w klubowych kadrach zawodników urodzonych w latach 1994 i 1995. Trenerzy klubów ekstraklasy i I ligi powoli przestają się bać stawiać na młodych i będą dobrze na tym wychodzić.

Zbigniew Boniek, były reprezentant Polski

Pod względem oprawy medialnej i telewizyjnej ekstraklasa jest na poziomie najlepszych lig europejskich. Ale pod względem sportowym jest znacznie gorzej. Na boisku dużo przypadków, równanie w dół, o czym świadczy mała liczba punktów zdobytych przez drużyny z czołówki. Nie można powiedzieć dobrze o lidze, w której Legia czy Wisła mają wszystko – nowe stadiony, bogatych właścicieli, kibiców, a są za plecami klubów o znacznie mniejszych możliwościach. Brakuje ludzi znających się na rządzeniu, a klub to nie jest fabryka butów. Nie ma strategii w sprowadzaniu zawodników, wielu dyrektorów sportowych nie nadaje się do tej pracy. Kogo z polskiej ligi sprzedaje się za granicę? Młodych. A kogo się sprowadza? Starych. Jak Legia chciała zdobyć mistrzostwo, skoro postawiła na Danijela Ljuboję?

—s.t.s.

W siedmiu pierwszych meczach w tym roku Śląsk wygrał tylko raz, z Cracovią i tylko tę drużynę wyprzedzał w tabeli ligowej wiosny. Piłkarze Oresta Lenczyka spuścili głowy, a trenerowi włączył się syndrom oblężonej twierdzy. Mówił o tym, że w Śląsku nie wszyscy ciągną wózek w jedną stronę, że pół miasta cieszy się, gdy Lenczyk przegrywa.

Rozgoryczenie trenera przelało się na drużynę. Trudno mówić, że potrafił zmotywować zespół, a gdy do Internetu przeciekło nagranie rozmowy trenera z prezydentem Wrocławia Rafałem Dutkiewiczem, w którym Lenczyk wytykał wady swoich zawodników, wiadomo było, że powietrze w szatni zgęstnieje jeszcze bardziej.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Piłka nożna
Atrakcja jak Wieża Eiffla. Manchester United chce mieć najpiękniejszy stadion
Piłka nożna
Michał Probierz ogłosił powołania. Bez zaskoczeń
Piłka nożna
Jagiellonia i Legia grają dalej, Ekstraklasa awansuje. Będą dwie szanse na Ligę Mistrzów
Piłka nożna
Jagiellonia w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Awans po wielkich nerwach w Belgii
Materiał Promocyjny
Współpraca na Bałtyku kluczem do bezpieczeństwa energetycznego
Piłka nożna
Piłka nożna nie lubi pychy, nie lubi braku pokory
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń