Bal debiutantów

Liga Mistrzów. Wielki wieczór w Sofii: Łudogorec podejmuje Real Madryt.

Publikacja: 01.10.2014 02:00

Bal debiutantów

Foto: AFP

Trzy lata temu bułgarski klub grał jeszcze w drugiej lidze, ale już w pierwszym sezonie po awansie został mistrzem i zdobył krajowy puchar. Wiosną tego roku przedstawił się szerokiej publiczności, docierając do 1/8 finału Ligi Europejskiej. Łudogorec – mały klub z 30-tysięcznego Razgradu – wszedł z rozmachem na piłkarskie salony i nie zamierza być na nich kopciuszkiem.

Przed dwoma tygodniami napędził strachu Liverpoolowi (1:2), strzelając wyrównującą bramkę w 91. minucie. Gdyby nie rzut karny wykorzystany kilkadziesiąt sekund później przez Stevena Gerrarda, Łudogorec wróciłby z Anfield z punktem.

Czy dziś przeciwstawi się też w Sofii (stadion w Razgradzie nie spełnia standardów UEFA) Realowi? Nie będzie to zadanie łatwe. Broniący trofeum gwiazdozbiór z Madrytu, napędzany golami Cristiano Ronaldo, zaczął wreszcie grać na miarę oczekiwań kibiców. To dopiero druga wizyta Królewskich w Bułgarii: 35 lat temu pokonali 1:0 Lewskiego w pierwszej rundzie Pucharu Europy.

To były czasy, kiedy Liverpool regularnie grał w finałach. Pierwszy mecz z Łudogorcem pokazał jednak, że nawiązać do nich będzie ciężko. Wyjazd do Bazylei także nie musi należeć do przyjemnych. Przegrywały tam już Manchester United i Chelsea, a w sezonie 2002/2003 Liverpool zremisował 3:3 i nie awansował do fazy pucharowej.

FC Basel od kilku miesięcy prowadzi Paulo Sousa, jedna z legend portugalskiego futbolu. Na Wyspach pracował dwa lata. Ze Swansea był bliski awansu do Premiership, jego dzieło dokończył obecny trener Liverpoolu Brendan Rodgers. Dzisiaj przed spotkaniem w Bazylei uścisną sobie dłonie.

Reklama
Reklama

Atletico Madryt po wpadce w Pireusie (2:3 z Olympiakosem) zmierzy się z Juventusem, jedynym obok Barcelony zespołem z lig wielkiej piątki, który nie stracił jeszcze w tym sezonie bramki. Trener Diego Simeone doskonale wie, na co stać rywali z Turynu. Osiem lat grał w Serie A, pomógł nawet Juventusowi zdobyć tytuł, strzelając dla Lazio gola w meczu z Interem.

– Ciężko znaleźć u nich słabe punkty, zarówno w ataku jak i w obronie. Czeka nas trudny mecz – nie ma wątpliwości Simeone. Argentyńczyk w sobotę, po ośmiu meczach dyskwalifikacji, usiadł znów na ławce Atletico i efekty było od razu widać. Zwycięstwo 4:0 nad Sevillą nie wymaga komentarza.

Nie zabraknie dziś polskich akcentów. Arsenal – osłabiony kontuzjami, ale z Wojciechem Szczęsnym w bramce – podejmuje Galatasaray Stambuł prowadzony przez byłego selekcjonera Włochów Cesare Prandellego. Borussia Dortmund z Łukaszem Piszczkiem w składzie jedzie do Brukseli. W Bundeslidze radzi sobie słabo, przegrała trzy z sześciu spotkań i zajmuje dopiero 12. pozycję w tabeli, ale fazę grupową LM zaczęła od pewnego zwycięstwa nad Arsenalem 2:0. Ale jeśli nie pokona Anderlechtu, trzeba będzie bić na alarm.

Sebastian Boenisch wrócił po rocznej przerwie do reprezentacji Polski, ale doznał ostatnio kontuzji i wszystko wskazuje, że przeciw Benfice Lizbona trener Bayeru Leverkusen Roger Schmidt będzie znów musiał wystawić na lewej obronie Brazylijczyka Wendella.

2. kolejka

DZIŚ GRAJĄ ?(mecze o 20.45, z wyjątkiem ?spotkania w Sankt Petersburgu – 18.00)

Grupa A: Malmoe FF – Olympiakos Pireus; Atletico Madryt – Juventus Turyn (Canal+ Sport).

Reklama
Reklama

Grupa B: FC Basel – Liverpool (Canal+ Family 2); Łudogorec Razgrad – Real Madryt (nSport+).

Grupa C: Zenit Sankt Petersburg ?– AS Monaco (Canal+ Sport); Bayer Leverkusen – Benfica Lizbona.

Grupa D: Arsenal – Galatasaray Stambuł (Canal+ Family); Anderlecht Bruksela – Borussia Dortmund.

Trzy lata temu bułgarski klub grał jeszcze w drugiej lidze, ale już w pierwszym sezonie po awansie został mistrzem i zdobył krajowy puchar. Wiosną tego roku przedstawił się szerokiej publiczności, docierając do 1/8 finału Ligi Europejskiej. Łudogorec – mały klub z 30-tysięcznego Razgradu – wszedł z rozmachem na piłkarskie salony i nie zamierza być na nich kopciuszkiem.

Przed dwoma tygodniami napędził strachu Liverpoolowi (1:2), strzelając wyrównującą bramkę w 91. minucie. Gdyby nie rzut karny wykorzystany kilkadziesiąt sekund później przez Stevena Gerrarda, Łudogorec wróciłby z Anfield z punktem.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. PSG rozbiło Real i w finale zagra z Chelsea
Piłka nożna
Legia zaczyna sezon. Z nowym trenerem, ale bez nowych piłkarzy
Piłka nożna
Koniec marzeń polskich piłkarek. Debiutantki żegnają się z mistrzostwami Europy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama