Trzy lata temu bułgarski klub grał jeszcze w drugiej lidze, ale już w pierwszym sezonie po awansie został mistrzem i zdobył krajowy puchar. Wiosną tego roku przedstawił się szerokiej publiczności, docierając do 1/8 finału Ligi Europejskiej. Łudogorec – mały klub z 30-tysięcznego Razgradu – wszedł z rozmachem na piłkarskie salony i nie zamierza być na nich kopciuszkiem.
Przed dwoma tygodniami napędził strachu Liverpoolowi (1:2), strzelając wyrównującą bramkę w 91. minucie. Gdyby nie rzut karny wykorzystany kilkadziesiąt sekund później przez Stevena Gerrarda, Łudogorec wróciłby z Anfield z punktem.
Czy dziś przeciwstawi się też w Sofii (stadion w Razgradzie nie spełnia standardów UEFA) Realowi? Nie będzie to zadanie łatwe. Broniący trofeum gwiazdozbiór z Madrytu, napędzany golami Cristiano Ronaldo, zaczął wreszcie grać na miarę oczekiwań kibiców. To dopiero druga wizyta Królewskich w Bułgarii: 35 lat temu pokonali 1:0 Lewskiego w pierwszej rundzie Pucharu Europy.
To były czasy, kiedy Liverpool regularnie grał w finałach. Pierwszy mecz z Łudogorcem pokazał jednak, że nawiązać do nich będzie ciężko. Wyjazd do Bazylei także nie musi należeć do przyjemnych. Przegrywały tam już Manchester United i Chelsea, a w sezonie 2002/2003 Liverpool zremisował 3:3 i nie awansował do fazy pucharowej.
FC Basel od kilku miesięcy prowadzi Paulo Sousa, jedna z legend portugalskiego futbolu. Na Wyspach pracował dwa lata. Ze Swansea był bliski awansu do Premiership, jego dzieło dokończył obecny trener Liverpoolu Brendan Rodgers. Dzisiaj przed spotkaniem w Bazylei uścisną sobie dłonie.