Reklama
Rozwiń

Jak Gareth Bale stał się balastem dla Realu Madryt

W 2013 roku Real zapłacił za niego Tottenhamowi więcej niż za Cristiano Ronaldo. Gareth Bale był pierwszym piłkarzem, który kosztował ponad 100 mln euro. Dziś stał się w Madrycie balastem obciążającym budżet klubu swoją wysoką pensją.

Aktualizacja: 29.07.2019 15:18 Publikacja: 29.07.2019 15:11

Jak Gareth Bale stał się balastem dla Realu Madryt

Foto: AFP

Czasy, gdy skrzydłowy z Walii był jednym z tych zawodników, od których zaczynano ustalanie składu, minęły bezpowrotnie. Wypychanie Bale'a z Realu trwa mniej więcej od roku. Wydawało się, że do rozwodu dojdzie już po wygranym finale Ligi Mistrzów w Kijowie.

Bale został wtedy niespodziewanie bohaterem meczu, strzelił Liverpoolowi dwa gole. Pierwsze trafienie było jednym z najpiękniejszych w historii Champions League. W wywiadach nie ukrywał, że jest rozczarowany, iż zaczął spotkanie na ławce rezerwowych.

- Czuję, że potrzebuję regularnej gry. Czuję, że powinienem grać co tydzień. Jeśli nie jest to możliwe, muszę usiąść i rozważyć inne opcje - odpowiadał na pytania o transfer.

Ławka w Cardiff

Zinedine Zidane nigdy nie był zwolennikiem jego talentu, ale gdy kilka dni po finale Champions League Francuz zrezygnował ze stanowiska trenera, Bale mógł mieć nadzieję, że na Santiago Bernabeu czeka go lepsza przyszłość. Nie przypuszczał chyba, że już dziewięć miesięcy później Real zgłosi się po pomoc właśnie do Zidane'a.

Ich relacje zaczęły się psuć już w 2017 roku. W prestiżowym meczu z Barceloną Bale'owi odnowił się uraz łydki i na drugą połowę już nie wyszedł. Zidane na finiszu sezonu musiał dokonać zmian w ustawieniu.

Ofensywny tercet BBC (Bale - Karim Benzema - Cristiano Ronaldo), budzący kiedyś postrach wśród rywali, przestał funkcjonować. Zizou postawił na Isco. Hiszpan grał za plecami Ronaldo i Benzemy, a Real w ostatnich sześciu spotkaniach zdobył komplet punktów i sięgnął po tytuł w Hiszpanii. Obronił też puchar Ligi Mistrzów, co wcześniej nie udało się nikomu.

Bale, choć już zdrowy, finał z Juventusem w Cardiff obejrzał z ławki. Wymarzony scenariusz, w którym prowadzi Królewskich do triumfu we własnej ojczyźnie, nie dostał szansy realizacji.

Ucieczka do szatni

Okazało się, że Bale nie jest niezastąpiony. Wcześniej nikt nie kwestionował jego znaczenia dla zespołu, ale czwarty sezon w Madrycie kończył z najsłabszymi statystykami (dziewięć goli w 27 meczach), a kolejne kontuzje prowadziły Zidane'a do wniosku, że nie może polegać na zawodniku, który jest regularnym gościem w gabinetach lekarskich. Z powodu problemów zdrowotnych przez sześć lat opuścił ponad 100 spotkań.

Wydawało się, że szansą Bale'a na wyjście z cienia i przejęcie roli lidera będzie odejście Cristiano Ronaldo. Tak się jednak nie stało. Ani u Julena Lopeteguiego, ani u Santiago Solariego - następców Zidane'a - jego pozycja w drużynie nie wzrosła. Rosła za to liczba niechętnych mu kibiców. Po kończącym sezon meczu z Betisem nie poszedł z kolegami podziękować trybunom za doping. Wstał z ławki i skierował się prosto do szatni.

Przez sześć lat zdobył dla Realu 102 bramki (w analogicznym czasie w Tottenhamie o połowę mniej). Gdyby nie kontuzje, dorobek ten byłby zapewne okazalszy, ale od "jednego z najlepszych graczy na planecie" - jak nazywa go jego agent Jonathan Barnett - można oczekiwać więcej.

Ronaldo w tym samym czasie uzbierał 277 goli, a Leo Messi - 290. Lepszy był nawet inny rekonwalescent - Neymar (156), który z Bale'em mógłby toczyć dysputy, gdzie opieka lekarska jest na wyższym poziomie: w Paris Saint-Germain czy w Realu.

Życie jak w Madrycie

"Bale jest zbudowany jak biegający na 800 m Steve Ovett (mistrz olimpijski z Moskwy - przyp. red.), ma przyspieszenie i zwrotność rugbisty Bryana Habany (zdobywca Pucharu Świata 2007 z reprezentacją RPA - przyp. red.), a przy linii bocznej drybluje jak Brazylijczyk" - napisał hiszpański dziennik "El Mundo" jesienią 2010 roku po meczach fazy grupowej Ligi Mistrzów z Interem, w których Walijczyk przedstawił się światu, strzelając trzy gole i dokładając dwie asysty. Przeciwnicy zachodzili w głowę, jak można biegać z tak dużą prędkością, nie gubiąc piłki.

Wraz z wiekiem szybkość - największy atut Bale'a - będzie jednak tracić na znaczeniu. Aktualną wartość rynkową 30-letniego skrzydłowego portal transfermarkt.de wycenia na 60 mln euro. I podobnej kwoty od potencjalnego kupca oczekiwałyby zapewne władze Realu. Chętni by się znaleźli, ale problemem jest pensja piłkarza. W Madrycie zarabia rocznie 17 mln euro netto.

- Niech wypłacą mi 50 mln (pozostały mu trzy lata kontraktu - przyp. red.) i się żegnamy. Jeśli nie, zostaję - miał rzucić w szatni pod koniec ostatniego sezonu.

W rozmowach z działaczami był podobno jeszcze bardziej stanowczy. Według dziennika "AS" oświadczył im, żeby nie przyjmowali żadnych ofert, bo nie zamierza opuszczać Madrytu. On i jego rodzina czują się tam znakomicie, w dodatku Bale ma idealne warunki, by poświęcać się swojej wielkiej pasji - grze w golfa.

Chińczycy kuszą

Od kilku dni pojawiają się informacje o bajecznej pensji, na jaką mógłby liczyć za Wielkim Murem. Mówi się nawet o milionie euro tygodniowo. Tyle zarabia tylko Messi.

Najbardziej konkretna oferta - z Jiangsu Suning - została odrzucona zarówno przez Walijczyka, jak i Real. Chińczycy proponowali Królewskim 22 mln euro za transfer, a piłkarzowi dwuletnią umowę z wynagrodzeniem 17 mln euro rocznie, czyli dokładnie takim, jakie pobiera obecnie w Madrycie.

- Dla wszystkich byłoby najlepiej, gdyby odszedł - nie sili się na dyplomację Zidane. W sparingu z Bayernem Monachium (1:3), podczas wakacyjnego tournée po USA, Bale usiadł na trybunach (zdaniem trenera znalazł się tam, gdyż odmówił wyjścia na boisko). Z Arsenalem zagrał, zdobył nawet bramkę (później nie wykorzystał karnego, ale Real i tak zwyciężył 3:2), a poważna kontuzja Marco Asensio - zerwane więzadła w kolanie - wznowiła dyskusję na temat jego przydatności dla zespołu (w nocy z piątku na sobotę Królewscy zmierzyli się jeszcze z Atletico).

Zidane pozostaje jednak niewzruszony. Twierdzi, że w Madrycie nie ma już dla Bale'a przyszłości. Agent Walijczyka domaga się więcej szacunku dla "człowieka, który zrobił dla Realu tak wiele". Zidane'a nazywa żałosnym. Wyklucza też możliwość wypożyczenia. Lista klubów, które stać na usługi jego klienta, nie jest wcale taka długa. Wszystko wskazuje, że ta telenowela prędko się nie skończy.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku