W ekstraklasie bez zmian. Skoro w poprzednim sezonie Śląsk Wrocław grał w grupie spadkowej i przysparzał swoim kibicom tylko bólu głowy, to w tym jest liderem, jeszcze nie przegrał i wysyła jasny sygnał, że powalczy o puchary.
We Wrocławiu z pewnością przestudiowali historie z poprzednich lat. Piast Gliwice dopiero w ostatniej kolejce sezonu 2017/2018 obronił się przed spadkiem, by w kolejnych rozgrywkach sięgnąć po mistrzostwo. Lechia Gdańsk też grała w grupie spadkowej, by później rywalizować o tytuł i zdobyć Puchar Polski.
Śląsk Wrocław przeszedł latem niezwykłą metamorfozę – chociaż zalążki dobrej gry widać było już jesienią poprzedniego sezonu. Prawdziwym testem dla ekipy Vítězslava Lavički miał być jednak mecz z Lechem w Poznaniu. Wszak Kolejorz rozpoczął sezon równie dobrze, a to przecież drugi – obok Legii – etatowy kandydat do mistrzostwa Polski (co z tego, że notorycznie rozczarowujący).
To Lech był faworytem, szczególnie że na mecz sprzedano ponad 32 tysiące biletów, co jak na polską ligę jest wynikiem wręcz kosmicznym. Niestety, wciąż się zdarza, że tyle osób ogląda na żywo całą kolejkę, a nie jedno spotkanie.
Ponad 30 tysięcy kibiców wróciło jednak do domów bardzo rozczarowanych – Śląsk popsuł tę imprezę, wygrywając z Lechem 3:1. W roli głównej wystąpił były zawodnik Legii – Łukasz Broź, który zdobył dwa gole.