– Na pewno wiele osób przestało już wierzyć, ale ja wierzę – mówi o szansach na pozostanie w ekstraklasie trener drużyny z Bełchatowa Kamil Kiereś. To przykład skrajnego optymizmu. Dwa mecze do końca sezonu i cztery punkty straty do bezpiecznego 14. miejsca – to położenie zespołu, który w sierpniu bez przegranej był czwarty w tabeli.
Pamiętając ostatni mecz GKS (1:4 z Zawiszą Bydgoszcz), trudno wierzyć, że coś się nagle odmieni. Piłkarze z Bełchatowa grali wyjątkowo nijako. Kilka dni wcześniej ta sama drużyna wbiła w Chorzowie cztery bramki Ruchowi. Trudno to wszystko zrozumieć.
GKS, by ponownie nie znaleźć się w I lidze, musi nie tylko wygrać swoje mecze (dziś z Koroną, w sobotę z Łęczną), ale także liczyć na potknięcia Zawiszy z Piastem Gliwice i Ruchem Chorzów oraz zwycięstwa Podbeskidzia nad Górnikiem Łęczna i Koroną.
Mimo frazesowych zapewnień zawodników GKS, że będą walczyć, dopóki są szanse, faworytem dzisiejszego spotkania jest Korona. Zespół Ryszarda Tarasiewicza wreszcie przypomniał sobie, jak się wygrywa. Ostatnio pokonał 2:1 Piasta Gliwice.
Spokojnie spać może już trener Cracovii Jacek Zieliński. Jest niemal pewne, że jego zespół zakończy rozgrywki na 9. miejscu, czyli zostanie „mistrzem" grupy spadkowej. Dzisiejszy mecz z Ruchem w Krakowie ma wieńczyć dzieło. „Pasom" humorów nie psuje nawet kontuzja mięśnia czworogłowego Miroslava Covilo. Najlepszy pomocnik drużyny w tym sezonie już nie pojawi się na boisku.