To mógł być czarny weekend brazylijskiego futbolu, bo kilka godzin wcześniej z mistrzostwami świata pożegnała się kobieca reprezentacja, przegrywając niespodziewanie w 1/8 finału z Australią (0:1), a w sobotę w finale mundialu do lat 20 młodzi Canarinhos ulegli po dogrywce Serbom (1:2). Ale w niedzielny wieczór piłkarze Dungi stanęli na wysokości zadania, odzyskali twarz i przy okazji uratowali przed blamażem Kolumbię, która po bezbramkowym remisie z Peru potrzebowała jeszcze do awansu zwycięstwa jednego z rywali.
To był pierwszy mecz Brazylii o stawkę bez Neymara od czasu pamiętnej klęski 1:7 z Niemcami w półfinale ubiegłorocznego mundialu. Przed spotkaniem dało się wyczuć obawy, choć Wenezueli daleko do mistrzów świata. Wszyscy pamiętali jednak, że cztery lata temu Brazylia męczyła się właśnie z tym zespołem w fazie grupowej Copa America (0:0), potem odpadła z Paragwajem w ćwierćfinale, a Wenezuela zakończyła turniej na czwartym miejscu, przegrywając zresztą w półfinale z tym samym Paragwajem po rzutach karnych.
W niedzielę obawy rozwiał bardzo szybko Thiago Silva. Już w dziewiątej minucie dał Canarinhos prowadzenie, przykładając nogę do piłki dośrodkowanej przez Robinho z rzutu rożnego. Jeszcze łatwiejsze zadanie miał po przerwie Roberto Firmino, trafiając z bliska do pustej bramki po ładnej akcji całego zespołu i znakomitym podaniu Williana zewnętrzną częścią stopy. Gol Miku nic już nie zmienił, Wenezuela – podobnie jak Ekwador, Meksyk i Jamajka – wraca do domu. Brazylia będzie miała w sobotę szansę wyrównać rachunki krzywd z Paragwajem.
Wszystkim przyda się krótki odpoczynek. Ćwierćfinały ruszają w środę: na początek gospodarz Chile spotka się z broniącym trofeum Urugwajem. W czwartek starcie Boliwii z Peru, a w piątek pojedynki gwiazd w meczu Argentyna – Kolumbia.