FIFA robi co w jej mocy, by poprawić swój wizerunek. Trudno przypomnieć sobie czasy, gdy światowa federacja cieszyła się szacunkiem kibiców. Organizacja od lat jest synonimem zepsucia i łapownictwa. Fatalna sytuacja jeszcze bardziej pogorszyła się 27 maja, gdy w luksusowym hotelu w Zurychu, dwa dni przed wyborami prezydenta FIFA, zatrzymano siedmiu prominentnych działaczy podejrzewanych o korupcję.
Wtedy też na kolejną kadencję wybrano rządzącego światowym futbolem od 1998 roku Seppa Blattera. W mediach zawrzało, a nowy-stary prezydent ustąpił ze stanowiska i zapowiedział, że dla dobra wizerunku federacji i futbolu, nie wystartuje w wyborach zaplanowanych na 26 lutego przyszłego roku.
Jednak ustąpienie Blattera nie oznacza, że FIFA zaniechała wszelkich działań. Działacze zdają sobie sprawę, że odzyskanie imienia jest w tym momencie rzeczą nadrzędną. Dlatego powołano specjalny zespół odpowiedzialny za reformy w międzynarodowej federacji.
Jednak trudno pozbyć się wrażenia, że FIFA działa w myśl porzekadła, że trzeba wiele pozmieniać, by nic się nie zmieniło. Bowiem szefem reformatorów mianowano Francoisa Carrarda. To 77-letni prawnik ze Szwajcarii. Przez 14 lat (do 2003 roku) był dyrektorem generalnym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Czy prawie 80-letni działacz jest odpowiednią osobą do tworzenia nowego wizerunku FIFA? Można mieć wątpliwości. Tym bardziej, że w czasie rządów Carrarda w MKOl miała miejsce afera korupcyjna związana z przyznaniem Salt Lake City zimowych igrzysk olimpijskich w 2002 roku.