Kto przed dwoma tygodniami widział mecz na stadionie Etihad, ma prawo czekać na rewanż z wypiekami na twarzy. Sevilla zagrała w Anglii bez kompleksów, odważnie, jak na dwukrotnego triumfatora Ligi Europejskiej przystało. Pierwsza strzeliła bramkę (Jewhen Konoplanka), do końca biła się o zwycięstwo, przegrała w pechowych okolicznościach – po kontrze i golu Kevina De Bruyne'a na 2:1 w doliczonym czasie.
– Zaryzykowałem, atakując piłkę w środku pola. Yaya Toure to wykorzystał, minął mnie zwodem i podał do Belga. Popełniłem błąd, biorę to na siebie – tłumaczył się Grzegorz Krychowiak, ale trener Unai Emery nie zamierzał go obwiniać za porażkę.
Przez niemal cały wieczór Polak imponował walecznością, rozbijał ataki i sam był blisko zdobycia gola. Po meczu „Marca" napisała, że razem z Everem Banegą „zamiatali wszystko, jak samochody do czyszczenia ulic". Trudno o lepszą reklamę na boisku rywala, który według angielskich mediów umieścił Krychowiaka na swojej liście życzeń.