Jesienią ubiegłego roku lifestylowy dodatek magazynu „L'Equipe" zaprosił na sesję zdjęciową bramkarzy Paris Saint-Germain. Fotoreportaż miał ukazać sportowców drugiego planu, noszących przy tym podczas meczów dość standardowe stroje, z zupełnie innej strony – jako atrakcyjnych młodych ludzi potrafiących się dobrze ubrać.
Do zdjęć ustawili się Kevin Trapp z męskiej drużyny piłkarskiej, Thierry Omeyer, jeden z najlepszych na świecie bramkarzy w piłce ręcznej i... Katarzyna Kiedrzynek. Pozując na tle makiety boiska piłkarskiego w płaszczu Bossa, sukience z kolekcji Alexandra Wanga, pokazała, jak lublinianka z Kalinowszczyzny odważnie i bez kompleksów wkroczyła w wielki świat paryskiego sportu i – przy okazji – mody.
Chciała strzelać bramki
Piłkarką nożną została przez przypadek. Nie mogło być inaczej. W Polsce ta dyscyplina dopiero się rozwija, nie ma zorganizowanych naborów do drużyn, klubów posiadających sekcję piłki nożnej kobiet jest kilkadziesiąt, licencjonowanych zawodniczek kilka tysięcy, sukcesów reprezentacji brak. A parę lat temu, kiedy mała Kasia zaczęła się interesować tą dyscypliną, było jeszcze gorzej.
Na sport była jednak skazana, a od jej wyboru i inwencji zależało, który wybierze. Wychowywała się bowiem w rodzinie sportowców. Ojciec był piłkarzem, bramkarzem lubelskich klubów. Starsza siostra też została bramkarką, ale piłki ręcznej. Pewien kierunek został więc wytyczony. W Lublinie szczypiorniak był popularny, w mieście istniała silna sekcja kobieca w Monteksie, młoda Katarzyna wzięła się za tę dyscyplinę. Oczywiście została bramkarką. Ona jednak w przeciwieństwie do siostry uwielbiała także grać z chłopakami w nogę. Wychodziła na boisko między blokami i na podwórku piłkę także kopała, a nie tylko nią rzucała. Tam wypatrzył ją Jan Puchala, trener osiedlowego klubu Kalina, mającego swą siedzibę w środku Kalinowszczyzny.
Puchala wskazał jej dalszą drogę i wysłał do sekcji Motoru Lublin. Przyszła zawodniczka PSG powoli koncentrowała się tylko na futbolu. Pozostała jeszcze sprawa wyboru pozycji na boisku. – Wolałam grać w ataku, strzelać bramki, każdy jako dziecko tak chce – mówiła po latach. Ojciec i trenerzy przekonali ją do tego, że najlepiej sprawdzi się w bramce.