Walka o to, kto pozostanie w lidze, jest równie emocjonująca, jak gra o mistrzostwo. To, w czyje ręce trafi tytuł, rozstrzygną między sobą Legia i Piast. Tymczasem pożegnać się z ekstraklasą mogą jeszcze cztery zespoły – Podbeskidzie, Górnik Zabrze, Górnik Łęczna oraz Termalica. Są w o tyle komfortowej sytuacji, że mogą sobie zapewnić utrzymanie tylko dzięki własnym zasługom. Słowem: wszystko w ich rękach.
– Jesteśmy w grze. Nie umarliśmy, choć do 93. minuty sygnał nad łóżkiem pacjenta był ciągły i wskazywał na zgon. Ale pacjent się wylizał – tak, jak zawsze w barwny sposób, o sytuacji swojego zespołu mówił na pomeczowej konferencji Robert Podoliński.
Podbeskidzie, które grało o życie z Koroną Kielce, przez całą drugą połowę starało się odrobić straconego w końcówce pierwszej połowy gola. Udało się w doliczonym czasie, w sposób niezwykle szczęśliwy. W desperackiej akcji piłkę do bramki wbił – po rykoszecie! – Paweł Baranowski. Może się okazać, że to trafienie da Góralom utrzymanie. Na razie daje nadzieję. To i tak wiele. Gdyby gospodarze przegrali, mogliby się szykować do sezonu I ligi.
Duma na bok
Podbeskidzie jest ostatnie, ale w równie skomplikowanej sytuacji są kluby górnicze – z Zabrza i Łęcznej. Oba mają tylko o punkt więcej niż zespół z Bielska, ale w sobotnim, bezpośrednim starciu nie pokazały absolutnie nic, by udowodnić, że na grę w elicie zasługują. W zakończonym bezbramkowym remisem spotkaniu zagrały bojaźliwie, schowane za gardą. Trzy punkty gospodarzom mógł zapewnić Bartosz Śpiączka, ale jego strzał z rzutu karnego obronił Grzegorz Kasprzik. W ten sposób mecz, który mógł wiele wyjaśnić, przyniósł kolejny znak zapytania.
Ani na Lubelszczyźnie, ani na Śląsku nie pogodzili się jeszcze ze spadkiem. W przeddzień meczu z funkcji trenera w Łęcznej zrezygnował Jurij Szatałow. Nie w geście niemocy, lecz bardziej pomocy. Pod jego wodzą zespół zaliczył bolesną serię spotkań bez zwycięstwa. Tymczasem w trakcie dyskwalifikacji Szatałowa, gdy zastępował go Andrzej Rybarski, drużyna nabrała nieco rezonu – w dwóch meczach zdobyła cztery punkty – tyle co w dziewięciu poprzednich.