Wśród nich jest Anglia, która wygrała wszystkie mecze, strzelając w nich aż 19 goli. W piątek spotka się w Pradze z Czechami. Kolejne zwycięstwo da jej bilety na przyszłoroczny, eksperymentalny turniej rozgrywany w 12 miastach na całym kontynencie.
Oprócz Anglii jeszcze tylko trzy zespoły nie straciły punktów. To Hiszpania, Belgia i Włochy. Trudno sobie wyobrazić, by także ich zabrakło w 24-osobowym gronie finalistów.
Z tej trójki do teoretycznie najsilniejszej grupy trafili Hiszpanie (Szwecja, Norwegia, Rumunia). Rodzinne kłopoty selekcjonera Luisa Enrique sprawiły, że kibice mieli prawo do obaw. Uzasadnione, bo wyznaczony na jego następcę Robert Moreno pracował co prawda w Romie, Celcie i Barcelonie, ale nigdy w roli pierwszego trenera. Został rzucony na głęboką wodę, ale na razie nie utonął. Nie potrzebował nawet koła ratunkowego. Hiszpania w eliminacjach ani razu nie przegrywała. Dwa kolejne zwycięstwa w Skandynawii przypieczętują jej awans.
Grupę, z której wstyd nie awansować, dostali Belgowie. Gdy jesteś brązowym medalistą mundialu, rywale pokroju Rosji czy Szkocji nie mogą robić na tobie wrażenia. Najbliższe mecze z San Marino i Kazachstanem to świetna okazja do przetestowania nowych wariantów gry.
Włochom przepustkę na Euro może dać w sobotę zwycięstwo nad Grecją. Dla nich te eliminacje to rodzaj oczyszczenia po katastrofie, jaką był brak awansu na mistrzostwa świata w Rosji i pierwszy krok w drodze powrotnej do elity.