Przed meczem Real Madryt-Legia Warszawa: Gwiazdy na piętrowych łóżkach

Żaden z polskich klubów z Realem Madryt jeszcze nie wygrał. Szanse Legii Warszawa też nie są duże.

Aktualizacja: 18.10.2016 20:11 Publikacja: 17.10.2016 19:16

Grzegorz Lato (w ciemnej koszulce) sam przeciw defensywie Realu. Na pierwszym planie Jose Antonio Ca

Grzegorz Lato (w ciemnej koszulce) sam przeciw defensywie Realu. Na pierwszym planie Jose Antonio Camacho, pierwszy z lewej Vicente Del Bosque, po latach trener mistrzów świata i Europy.

Foto: Reporter, Janusz Szewiński

Z Realem grały już trzy polskie kluby: Stal Mielec, Górnik Zabrze i Wisła Kraków. Real zwyciężał w Polsce i na swoim boisku. Z sześciu meczów nie przegrał żadnego. A był jeszcze jeden, towarzyski. W lipcu 1995 roku na zgrupowanie do Szwajcarii udał się Real, ale był tam też drugoligowy Motor Lublin. W Vevey doszło do meczu, który Real wygrał 7:0.

Jego pierwszą ofiarą w Polsce była Stal. We wrześniu 1976 roku Real przyjechał pierwszy raz do naszego kraju i musiał doznać szoku. Został zakwaterowany w Mielcu w hotelu Jubilat, tuż przy stadionie, w pokojach z piętrowymi łóżkami. Podobno z kilku pokoi je usunięto, ale nie ze wszystkich. Spały tam gwiazdy: mistrz świata Niemiec Paul Breitner, Jose Antonio Camacho, Santillana, Pirri i Vicente Del Bosque, który po latach jako trener Realu wygra Ligę Mistrzów, a z reprezentacją Hiszpanii zdobędzie puchary świata i Europy.

Wizyta Realu stanowiła w historii Mielca wydarzenie niezwykłe. Miasteczko zamieszkiwało wówczas około 10 tysięcy ludzi, trybuny stadionu mogły pomieścić 30 tysięcy, a na nich i na miejscach stojących, za bramkami, zebrało się około 40 tysięcy. Zjechali z całego Podkarpacia, Małopolski i Lubelszczyzny. Ludzie stali karnie metr za linią końcową, odgrodzeni od niej zwykłą liną, pilnowani przez niewielu milicjantów. Patrzyli na wielki napis na ścianie hangaru mieszczącego halę sportową, szatnie i biura: „Nasze gorące serca i złote ręce ludowej ojczyźnie".

Stal prowadzona przez Edmunda Zientarę miała pecha. Trener nie mógł wystawić swoich najlepszych napastników. Jana Domarskiego właśnie sprzedano do Olympique Nimes, zaś kupiony na jego miejsce z Górnika Zabrze Andrzej Szarmach jeszcze nie został przez PZPN uprawniony do gry w pucharach i oglądał mecz z trybun. Grali natomiast: Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Krzysztof Rześny i Zygmunt Kukla.

Santillana strzelił bramkę Kukli już w siódmej minucie. Drugą dodał Del Bosque kilka minut po przerwie i Real spokojnie pilnował tego wyniku. Honorowego gola wbił lewoskrzydłowy Ryszard Sekulski i Stal przegrała 1:2. Po przejściu nad Mielcem burzy z piorunami mecz kończono w ciemnościach, ponieważ stadion nie miał sztucznego oświetlenia. Telewizja przerwała transmisję, bo nic nie było widać.

Delegatem UEFA na ten mecz był pewien Fin pracujący w ambasadzie w Warszawie i dobrze znający język polski. Korzystając z tego, dwaj dziennikarze „Przeglądu Sportowego", w tym jego redaktor naczelny, przeprowadzili z nim wywiad. Nie wiedzieli tylko, jak się nazywa. Uznali, że największe litery na wizytówce oznaczają nazwisko. I napisali w tytule wywiadu, że rozmawiają z panem Suomen Palloliitto. W rzeczywistości rozmawiali z Erkkim Poroilą. To, co wzięli za nazwisko, to nazwa Fińskiego Związku Piłki Nożnej. Całe środowisko dziennikarskie się śmiało, bo naczelny „PS" był nielubianym partyjnym betonem.

Rewanż odbywał się w Walencji. Stadion Santiago Bernabeu został zamknięty za karę, po awanturach kibiców Realu w meczu ligowym. Stal zagrała mniej bojaźliwie niż w Mielcu, miała nawet przewagę w pierwszej połowie, ostatecznie jednak przegrała 0:1 po strzale Pirriego z wolnego.

12 lat później los Stali podzielił Górnik. Żaden trener z Zabrza nie pojechał oglądać meczu Realu w lidze, nikt ze sztabu Realu nie pofatygował się do Polski. Kluby wymieniły się kasetami VHS ze swoich ostatnich meczów. Trener Marcin Bochynek wiedział, z kim przyjdzie mu się zmierzyć, ale niewiele mógł wymyślić. Miał w bramce Józefa Wandzika, w obronie Józefa Dankowskiego, Jacka Grembockiego, Piotra Jegora, w pomocy Ryszarda Komornickiego, Roberta Warzychę, Piotra Rzepkę, a w ataku Jana Urbana i Krzysztofa Barana. To była naprawdę dobra drużyna.

Leo Beenhakker miał jeszcze lepszą. Z Buyo w bramce, Manuelem Sanchisem, Rafaelem Gordillo, Berndem Schusterem, Martinem Vazquezem, Emilio Butragueno i Hugo Sanchezem.

Nic dziwnego, że na taki mecz stadion w Zabrzu był za mały. Górnik przyjął gości na Stadionie Śląskim, na którego trybunach zasiadło ok. 60 tysięcy kibiców. Mecz był wyrównany i stał na wysokim poziomie. O porażce Górnika zadecydował rzut karny, wykonywany przez Hugo Sancheza, za faul Wandzika na Butragueno.

Rzepka narzekał na brak szczęścia (trafił w słupek). Marcin Bochynek powiedział na konferencji, że Górnik był lepszy. Beenhakker przyznał, że to był inny Górnik, niż mu go opisywano.

Dwa tygodnie po spotkaniu w Chorzowie Beenhakker przeżywał chwile niepokoju na Santiago Bernabeu. Zgodnie z przewidywaniami Real po strzale Hugo Sancheza zdobył prowadzenie, ale dwa kolejne gole strzelili Polacy: Piotr Jegor zza pola karnego i Krzysztof Baran. W 54. minucie Górnik prowadził 2:1. Real odrobił straty dopiero w ostatnim kwadransie (Butragueno i Hugo Sanchez).

Beenhakker komplementował nieznanych sobie zawodników, używając ich numerów zamiast nazwisk. Podobał mu się m.in. nr 9, czyli Jan Urban. Rok później Urban został zawodnikiem Osasuny Pampeluna, a w grudniu 1990 roku strzelił dla tej drużyny trzy gole w wygranym 4:0 na Santiago Bernabeu meczu z Realem. Kiedy Beenhakker został selekcjonerem reprezentacji Polski, włączył Urbana w skład swojego sztabu szkoleniowego.

W sierpniu 2004 roku w eliminacjach do Ligi Mistrzów z Realem spotkała się Wisła. Na boisku Maciej Żurawski, Tomasz Frankowski, Mauro Cantoro, Mirosław Szymkowiak, Arkadiusz Głowacki, Marcin Baszczyński, Tomasz Kłos, w bramce Radosław Majdan, a na ławce trenerskiej Henryk Kasperczak.

Trochę za mało na Ikera Casillasa, Roberto Carlosa, Luisa Figo, Davida Beckhama, Zinedine Zidane'a, Raula i Ronaldo. A jednak żaden z nich gola Majdanowi nie strzelił. Zrobił to dopiero Fernando Morientes, który wszedł z ławki na ostatnie 25 minut. Pierwszą bramkę zdobył zaraz po wejściu, drugą w ostatniej minucie i Real zwyciężył 2:0.

Rewanż zaczął się od gola Ronaldo w trzeciej minucie, co odebrało wiślakom resztki wiary. Przegrali 1:3, ponieważ w 89. minucie Damian Gorawski zdobył honorową bramkę. Potem polscy piłkarze ustawiali się jak najbliżej gwiazd, aby w chwili zakończenia meczu móc się z nimi wymienić koszulkami. Dziś mają taką szansę gracze Legii.

Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?