Reklama
Rozwiń

Polska może być czarnym koniem

Andrzej Juskowiak, były reprezentant Polski, dziś ekspert telewizyjny, o eliminacjach do Euro, z których trudno było odpaść, i turnieju rozciągniętym od Baku do Bilbao.

Aktualizacja: 27.11.2019 21:29 Publikacja: 27.11.2019 20:05

Polska może być czarnym koniem

Foto: Reporter, Michał Klag

W sobotę losowanie grup. Której z drużyn z pierwszego koszyka życzyłby pan piłkarzom Jerzego Brzęczka?

Tym razem to jest dość skomplikowane i nie będzie zwykłego losowania, tylko raczej układanka i rozdzielanie drużyn do różnych grup. Wiemy, że awansować do 1/8 finału mogą nawet zespoły z trzecich miejsc, więc kto będzie rywalem z pierwszego koszyka, nie ma aż takiego znaczenia. Teoretycznie najłatwiejszym rywalem wydaje się Ukraina, ale wiem, że to nie jest zespół, jaki zapamiętaliśmy z ostatnich lat, tylko nowocześnie i dobrze grająca drużyna wzmocniona młodzieżą. Świeżo w pamięci mamy zwycięstwo Ukraińców w mundialu do lat 20 rozgrywanym w tym roku w Polsce. Ale z tego, co kojarzę, to na Ukrainę nie możemy trafić, prawda?

Nie, Ukraina już jest w grupie C z Holandią.

No właśnie, mówiłem, że to skomplikowane. Gdybym miał wybierać, postawiłbym więc na Włochy. Co prawda w ostatnim meczu Ligi Narodów w Chorzowie przegraliśmy z nimi, ale mam też w pamięci zremisowane spotkanie w Bolonii, które było naprawdę obiecujące.

Wybierając Włochy, skazał nas pan na grupę rozgrywającą swoje mecze w Rzymie i Baku...

O rany, mogę się jeszcze wycofać?

Za późno. Podoba się panu ta koncepcja mistrzostw rozrzuconych po całej Europie?

Nie, bardzo mi się nie podoba. To całkowicie rozmywa ideę mistrzostw. Gdy turniej odbywał się w jednym kraju, to było prawdziwe święto. Cała Europa zjeżdżała na kilka tygodni w jedno miejsce, było kolorowo, ludzie się bratali, zaprzyjaźniali. Kibice poznawali też kraj gospodarza, pojawiały się materiały telewizyjne i prasowe przybliżające miasta, stadiony, kuchnię, zwyczaje danego kraju. A teraz? Teraz to nie będzie nic specjalnego. Taka Liga Mistrzów, tylko w wykonaniu reprezentacyjnym. Oczywiście od półfinałów wszystkie mecze rozgrywane będą już w Londynie, na Wembley, ale to niewiele zmienia.

Mamy 20 drużyn, które już awansowały, i 16, które wciąż jeszcze są w grze i odpadną dopiero w marcu. Zaledwie 19 reprezentacji zostało wyeliminowanych. Innymi słowy – trudno było nie awansować na Euro...

Z marketingowego punktu widzenia to oczywiście majstersztyk UEFA. Większość europejskich krajów żyje zbliżającymi się mistrzostwami, zainteresowanie jest ogromne, a rynek został powiększony o państwa, które do tej pory nie miały najmniejszych szans dostać się na turniej, a dzięki nowej formule kwalifikacji i Lidze Narodów wciąż są w grze. Kiedyś mistrzostwa Europy to był elitarny turniej, wyłącznie dla najlepszych drużyn. Obawiam się, że to zmierza w kierunku wyeliminowania eliminacji. Czyli awans na turniej będą otrzymywały z automatu wszystkie drużyny z czołówki rankingu, a poprzez Ligę Narodów te słabsze będą się biły o cztery czy osiem wolnych miejsc. Kalendarz rozgrywek jest już przeładowany, piłkarze nie mają kiedy odpoczywać. A przecież cały czas słyszymy o powiększaniu kolejnych rozgrywek. Z czegoś więc trzeba będzie zrezygnować i czuję, że na pierwszy ogień pójdą właśnie eliminacje do Euro.

Na co stać reprezentację Polski w przyszłorocznym turnieju? Rozumiem, że w sytuacji, gdy z grup awansują nawet niektóre drużyny z trzecich miejsc, 1/8 finału jest wręcz obowiązkiem?

Tak to wygląda, że prawdziwy elitarny turniej rozpocznie się już po fazie grupowej. Awans jest obowiązkiem, a co dalej – to się okaże. Wiele zależeć będzie jednak od losowania i od drabinki. W eliminacjach drużyna Jurka Brzęczka pokazała, że potrafi grać. Jest zarówno pomysł, jak i realizacja, a w naszej nie tak dawnej historii po wielokroć bywało, że owszem, był pomysł, natomiast realizowanie założeń kulało. Zdarzało się też, że zespoły grały, ale jaka koncepcja stała za drużyną, nie wiedział nikt. Szczególnie podoba mi się defensywa zespołu Brzęczka, chociaż zdaję sobie sprawę, że opiera się ona o jeden filar.

Mówi pan oczywiście o Kamilu Gliku. Gdy jego nie ma na boisku – tracimy gole.

Kamil to prawdziwy szef i kierownik linii obrony. Widać zresztą, że on się w tej roli czuje znakomicie. Janek Bednarek robi postępy, przy Gliku to po prostu lepszy piłkarz. Zresztą ta drużyna ma bardzo mocny kręgosłup i to się nie zmienia od lat. W tych eliminacjach zobaczyliśmy nową wersję Grześka Krychowiaka, ustawionego wyżej i grającego bardziej ofensywnie. No i z przodu jest Robert Lewandowski...

...który nie przestaje zadziwiać.

Życie napastnika zaczyna się po trzydziestce. Jest już doświadczenie, a możliwości fizyczne wciąż szczytowe. Dziś można przedłużać piłkarskie życie. Medycyna poszła bardzo do przodu, suplementacja, dieta, to wszystko jest ważne. A Robert jest niezwykle świadomy i potrafi z tego korzystać.

Jaki wynik reprezentacji Polski uzna pan za sukces?

Ćwierćfinał. Myślę, że na tych mistrzostwach duże znaczenie będzie miała gra obronna. Dlatego dobrze ułożona od tyłu drużyna, umiejąca kontratakować, może sprawić niespodziankę. Jeśli będziemy dobrze przygotowani fizycznie, możemy być czarnym koniem Euro 2020.

W kim upatruje pan faworyta?

Grono kandydatów do złota jest podobne od lat. Tradycyjnie Hiszpanie, mistrzowie świata Francuzi, imponują głębią składu, na każdą pozycję mają po kilku równorzędnych zawodników. Bardzo mocna wydaje się Belgia. Niemcy stracili stabilność i powtarzalność, mogą pokonać każdego, ale i łatwo im strzelić gola. W Portugalii wszystko zależeć będzie od Cristiano Ronaldo, który na mundial pojechał niesamowicie przygotowany. Wyglądał jak komandos i to on ciągnął zespół na plecach. Ale już wiedział, że odejdzie z Realu i chciał udowodnić, że jest wart tych 100 milionów euro. Teraz w Juventusie już czasem odpuszcza. Gdy ma mniej miejsca, gdy jest trudniej, to trochę się wycofuje. Trener Fernando Santos ma świetnych piłkarzy, ale w pierwszej kolejności koncentruje się na defensywie. Bardzo ofensywni w klubach zawodnicy, jak Bernardo Silva czy Bruno Fernandes, harują u niego w obronie, a celem Santosa jest, by jego drużyna była w pierwszej kolejności trudna do pokonania.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku