Korespondencja z Paryża
Olimpijski duch budzi się powoli, a dzielnicom wystrojonym w logotypy imprezy towarzyszą te, gdzie po igrzyskach nie ma śladu. Rozdwojenie jaźni wyraźnie widać nawet na Polach Elizejskich, czyli komercyjnej świątyni. Flagi łopoczą wprawdzie na wietrze, ale sportowcy wcale nie atakują nas ze sklepowych witryn, co przypomina, że koła olimpijskie to dziś logotyp pilnie strzeżony.
Prawo do ich używania mają jedynie sponsorzy Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), oczywiście na wyłączność. Obiekty olimpijskie podczas igrzysk stają się wręcz przestrzenią eksterytorialną, bo dostawcy konkretnych usług oraz dóbr – strojów, napojów, jedzenia – pozostają ściśle określeni, a za wszystko zapłacisz gotówką bądź kartą, ale tylko jednej marki.
Czytaj więcej
Rosjanie będą w Paryżu, gdzie zamieszkają w wiosce olimpijskiej z Ukraińcami, bo ruch olimpijski...
Igrzyska w Paryżu. Nawet Iga Świątek zmieni nawyki
Nawet Iga Świątek po meczu nie założy zegarka, skoro oficjalnym chronometrażystą imprezy od lat jest inna firma, a organizatorzy musieli na kortach szczelnie zakryć logotypy sponsorów Roland Garros. Ograniczony i ściśle określony jest nawet zakres działań – a nawet podziękowań – jakie wobec swoich partnerów mogą podczas igrzysk przedsięwziąć sportowcy w mediach społecznościowych.
Interesów firm, którzy wpłacają dziś do kasy MKOl 30 proc. – a niebawem ponad 40 proc. – jego przychodów pilnuje Karta Olimpijska. Obecnie w tej najważniejszej grupie, czyli TOP (Top Olympics Partner), jest 15 sponsorów, a widok logotypów na pawilonach wzdłuż drogi prowadzącej na plac Concorde pokazuje, jak geografia sportowego marketingu się zmienia, biorąc kurs na Wschód.