W pierwszym spotkaniu przed tygodniem w Rybniku ROW wygrał 52:38. Tak duża strata została w historii żużlowych play-offów odrobiona tylko raz, wydawało się więc, że zespół ze Śląska po rocznej banicji w I lidze powróci do Ekstraligi. Jednak od początku spotkania lublinianie konsekwentnie budowali przewagę i odrabiali straty z pierwszego spotkania. Na remis w dwumeczu Motor wyszedł po 12. biegu.
W kolejnym wyścigu gospodarzom pomogło szczęście - dwójka żużlowców ROW prowadziła podwójnie, ale Kacper Woryna zanotował defekt i z wyniku 1:5 zrobiło się 3:3. W pierwszym z biegów nominowanych z kolei to lublinianie prowadzili, lecz błąd na jednym z łuków popełnił Dawid Lampart, spadł na ostatnie miejsce i przed ostatnią gonitwą stan dwumeczu był remisowy.
To oznaczało, że Motorowi do awansu wystarczył w 15. biegu remis (w przypadku identycznego bilansu dwumeczu wygrywała drużyna wyżej sklasyfikowana po fazie zasadniczej). I ten cel udało się gospodarzom osiągnąć, a nawet wygrali 4:2, ponieważ spod taśmy wystrzelił Robert Lambert i pewnie pognał po trzy punkty, a Andreas Jonsson po walce na dystansie przegrał tylko z Andrzejem Lebiediewem. Ostatecznie Motor wygrał dwumecz 91:89.
Zespół z Lublina powróci do najwyższej klasy żużlowych rozgrywek po ponad 20 latach. Po raz ostatni Motor rywalizował z najlepszymi w 1995 roku, gdy żużlowe rozgrywki nie były jeszcze prowadzone pod markę Ekstraligi, a o medale walczyło się w I lidze.
ROW mimo porażki wciąż ma szansę na awans - zmierzy się w barażach z siódmą drużyną PGE Ekstraligi - Falubazem Zielona Góra.