Natura nie odpuszcza zawodnikom. Podwyższony poziom rzek sprawił, że uczestnicy pokonali w poniedziałek zaledwie 172 km odcinka specjalnego.
– Trzeci dzień z rzędu mieliśmy sprint, a ja jestem długodystansowcem. Lubię długie etapy, bo wtedy na sukces składa się wiele różnych czynników, ale niestety w tym roku na Saharze nie było nam jeszcze dane tego doświadczyć. Każdy z nas chciałby jechać dłużej, bo to kwintesencja cross-country, ale Maroko nie daje nam możliwości rywalizacji w warunkach, do jakich przywykliśmy – opowiada Sonik.
Polak praktycznie nie ma już szans na zdobycie siódmego w karierze Pucharu Świata. Pozostała mu walka o obronę drugiej pozycji w klasyfikacji generalnej. Musi odpierać ataki Alexisa Hernandeza. Przed ostatnim etapem Peruwiańczyk wyprzedza go o pół minuty.
– Na ten moment utrzymuję drugie miejsce w Pucharze Świata, ale jeszcze postaram się odrobić tę stratę – mówi obrońca trofeum. Z uwagi na zbliżający się Rajd Dakar musi jednak pamiętać, by oszczędzać kostkę złamaną miesiąc temu podczas rajdu w Argentynie.
– Na krótkich hałdach piasku nie mogę przesadzać z prędkością. Muszę uważać na świeżo zrośniętą kość w stawie skokowym, bo gdybym uszkodził ją ponownie przy mocniejszym lądowaniu po skoku, mógłbym pożegnać się ze startem w Ameryce Południowej – tłumaczy krakowianin. Dwa lata temu został pierwszym polskim kierowcą, który triumfował w Dakarze.