Oto te cztery nazwiska: Karol Zalewski, Rafał Omelko, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina. To jest czas: 3.01,77 – halowy rekord świata w biegu rozstawnym 4x400 m. To było największe wydarzenie mistrzostw w angielskiej hali.
Biegli jak natchnieni, najpierw za Amerykanami, którzy nadawali tempo, ale trzymali się blisko. Właściwie historia nie będzie wspominać niczego innego niż ostatniego ataku na prostej Krzewiny. Zrobił to lekko i pewnie, minął Vernona Norwooda, zwyciężył i dopiero wtedy ktoś zauważył, że na tablicy świeci się jaskrawy napis: „New Indoor World Record!"
Co za bieg, co za rezultat – nawet marzyć o nim było trudno, skoro ta dzielna czwórka indywidualnie świata nie podbiła. Moc jest w drużynie, moc jest w tradycji – biegi sztafetowe przynosiły polskiej lekkiej atletyce wiele wspaniałych chwil. Kosmiczna polska sztafeta zaczarowała halę, to będzie chwila do wspomnień przez kolejne dekady.
Choć od czwartku nie wszystko się udawało w Birmingham, to ten bieg osłodził wszystko: porażki kulomiotów Konrada Bukowieckiego i Michała Haratyka, pecha Andżeliki Cichockiej na 800 m, przegraną Pawła Wojciechowskiego w skoku o tyczce.
Wcześniej zrobił swoje Adam Kszczot, zwany „Profesorem". Do finału awansował w piątek wieczorem. Sto metrów, czyli pół okrążenia przed metą, uciekł rywalom i tyle go widzieli. Sobotni finał to była inna sprawa, wszyscy czujnie patrzyli, co Polak zrobi, czaili się, zwalniali, z tego czajenia wyszło, że czas po 400 metrach zapowiadał bieg niemal rekreacyjny.