Zgodnie z przewidywaniami nie dostarczyły one wielkich emocji. Dla Nowickiego i Fajdka to był po prostu, jak zwykło się mawiać, kolejny dzień w biurze. Przyjemnie patrzyło się na wyświetlaną na telebimie grafikę przypominającą do kogo należy najlepszy wynik w sezonie (81,74), powiewającą polską flagę i obok niej nazwisko Nowickiego. Minimum kwalifikacyjne (76,50) uzyskał on w pierwszej próbie, bez wysiłku. Młot poleciał na odległość 77,89 m, ale Polak zadowolony nie był.
– Czemu kręciłem głową? Nie spodziewałem się, że koło będzie tak szybkie – tłumaczył Nowicki, przemykając przez strefę wywiadów. – Zadania wykonane. Nie chciałem tracić energii. Ale w środę będzie super – zapewnił i pobiegł na trening.
Fajdek rzucił jeszcze dalej – 79,24, też za pierwszym podejściem. – Nie był to idealny rzut. Czekam na finał. Forma jest. Głowa działa dobrze. W ostatnim czasie dałem się wykazać Wojtkowi. Liczę, że uśpiłem jego czujność. Dochodzą mnie różne słuchy, kto powinien wygrać, komentarze dotyczące moich pojedynków z Wojtkiem zachowam jednak dla siebie. Życzę mu dalekich rzutów, ale mam nadzieję, że w środę będę centymetr przed nim. Miłego oglądania – zaprasza przed telewizory Fajdek.
Największym wygranym imprezy w Katarze może być jednak nie jeden z naszych młociarzy, nawet nie Joanna Fiodorow, która swój medal już ma, tylko pewna zawsze uśmiechnięta i zarażająca pozytywną energią kobieta.
Malwina Sobierajska-Wojtulewicz w kwietniu skończyła dopiero 34 lata. Jest rówieśniczką Anity Włodarczyk. Zdarzało się jej nawet z nią wygrywać. Przerwała karierę, gdy zaszła w ciążę. W 2013 roku postanowiła, że spróbuje wrócić. Podczas treningu została jednak trafiona młotem. Wyrzucony przez młodego zawodnika siedmiokilogramowy pocisk złamał jej żebra, przebił płuco, uszkodził obojczyk i łopatkę. Gdyby uderzył w głowę albo prosto w kręgosłup, skończyłoby się tragedią.