Lamine Diack na ten dzień oczekiwał od listopada 2015 roku w areszcie domowym we Francji. Teraz w ciągu dwóch tygodni paryski sąd ma rozstrzygnąć o winie człowieka, którego brytyjscy dziennikarze już nazwali „największym łgarzem w historii światowego sportu”.
Oskarżyciele z francuskiej krajowej prokuratury ds. finansowych (PNF) wytoczyli przeciwko senegalskiemu działaczowi potężne zarzuty. Jeśli sąd uzna je za udowodnione, 86-letniemu Diackowi grozi 10 lat więzienia i grzywna liczona w milionach euro.
Były szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) w latach 1999-2015 i były wpływowy członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego będzie sądzony m. in. za umowę z rosyjskimi działaczami, dzięki której 23 lekkoatletów z Rosji przyłapanych na dopingu mogło bez przeszkód startować w igrzyskach oraz mistrzostwach świata. Część z nich osiągnęła znaczne sukcesy, chodziarz Siergiej Kirdiapkin został mistrzem olimpijskim na 50 km, Julia Zaripowa zdobyła złoto w Londynie w biegu na 3000 m, Olga Kaniskina w chodzie na 20 km. Wszystkim odebrano te tytuły kilka lat później.
Rosjanom zależało na tych startach dlatego, że chcieli zadbać o dobry wizerunek rodzimej lekkoatletyki w trakcie negocjacji w sprawie praw telewizyjnych i sponsorowania przez bank państwowy VTB mistrzostw świata w Moskwie (2013). W zamian Diack otrzymał od Rosjan 1,5 mln dolarów na fundusz wsparcia Macky’ego Salla, kandydata popieranego przez przewodniczącego IAAF w wyborach prezydenckich w Senegalu w 2012 roku. Były prezydent Abdoulaye Wade był zaprzysięgłym wrogiem Lamine Diacka.
Proces obejmuje jeszcze pięć osób, wśród nich jest syn Lamine Diacka – Papa Massata Diack, były doradca prawny szefa IAAF Habib Cissé i były dyrektor wydziału medycznego i antydopingowego IAAF dr Gabriel Dollé z Francji oraz dwóch działaczy rosyjskiej lekkoatletyki – były przewodniczący krajowej federacji (i były skarbnik IAAF) Walentin Bałachniczew oraz były szef kadry biegów średniodystansowych Aleksiej Mielnikow.