Anna Kiełbasińska: Ludzie boją się zmian. Dla mnie to było jedyne wyjście

- Ludzie boją się zmian. Ja uznałam, że to jedyne wyjście - mówi Anna Kiełbasińska. Wicemistrzyni świata w sztafecie 4x400 metrów rok przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio zmieniła trenera.

Publikacja: 05.02.2021 11:43

Anna Kiełbasińska: Ludzie boją się zmian. Dla mnie to było jedyne wyjście

Foto: Fotorzepa/Roman Bosiacki

Zakończenie współpracy z trenerem Michałem Modelskim to zagrywka va banque?

Niekoniecznie. Myślę, że jest wręcz przeciwnie: zaryzykowałabym, niczego nie zmieniając. Nie byłam zadowolona z naszej współpracy. Moja forma w ostatnim roku poszła w dół, a zdrowie kulało. Uznałam, że zmiana to jedyne wyjście. Znam siebie i wiem, że moje ciało świetnie reaguje na nowe bodźce. Ludzie boją się zmian. Często tkwią całe życie w czymś średnim, zamiast szukać tego najlepszego. Ja wiedziałem, że powiew świeżości tylko mi pomoże.

Dwa lata temu została pani halową mistrzynią Europy i wicemistrzynią świata w sztafecie…

A w ubiegłym sezonie przychodziłam na trening i nie miałam z niego żadnej frajdy, byłam sfrustrowana. Czułam, że już się z trenerem nie dogadujemy. Policzyłam, ile jeszcze przede mną lat w sporcie i uznałam, że nie mogę poświęcić już tej współpracy więcej czasu. Większość relacji międzyludzkich w naszym życiu ma swój termin ważności. Wiedziałam, że muszą podjąć decyzję. Bieganie to mój zawód. Przyszedł czas, żeby zmienić współpracownika.

Kto dziś panią trenuje?

Była płotkarka Ula Bhebhe. To może być dla niektórych abstrakcja, bo jest ode mnie młodsza i sama przed chwilą była zawodniczką, ale uważam, że zagięłaby wiedzą niejednego trenera. Przy układaniu planu treningowego pomaga nam czasem Laurent Meuwly, czyli Szwajcar współpracujący z reprezentacją Holandii. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję pojechać z nimi na zgrupowanie. Ostatnio byłam na obozie z grupą Aleksandra Matusińskiego.

Jaki to trener?

Bardzo zaangażowany. Mogliśmy się bliżej poznać i mogę powiedzieć, że to trener, który nieustannie chce się rozwijać, ciągle się uczy. Ma świetne podejście do swoich zawodniczek. W moim przypadku szybko zauważył na przykład, jak reaguję na naukowe uwagi i wiedział, kiedy podczas treningu ich użyć. Uważam też, że jest świetnym menadżerem sztafety. Zna nas i umie zarządzać jak pracownikami. Nie ma dla niego stałych nazwisk, jego decyzje są sprawiedliwe. Wyniki pokazują zresztą, że przy zestawieniu sztafety nigdy się nie pomylił.

Sezon halowy rozpoczęła pani od rekordu życiowego na 60 m z czasem, który dałby szóste miejsce na ostatnich mistrzostwach Europy. Zaskoczenie?

To był mój pierwszy bieg po powrocie ze zgrupowania w RPA, w dodatku miałam za sobą okropną podróż. Wiadomo, że taki wynik cieszy i motywuje. Biegałam na 60 metrów w hali przez lata, ale nie po to zmieniałam dystans, żeby teraz do niego wracać. Mam przed sobą wyższe cele!

Co, wraz ze zmianą szkoleniowca, zmieniło się w pani treningu?

Stawiam na jakość, nie ilość. Odpowiedni stosunek regeneracji do treningu jest bardzo ważny. Staram się dbać o każdy szczegół, istotne są dla mnie także odżywanie oraz suplementacja. Ważne nie tylko moje mięśnie, ale także układ nerwowy. Inwestuję w to dużo pieniędzy i czasu. Stawiam wszystko na jedną kartę. Nie jest to dla mnie poświęcenie, sama podjęłam taką decyzję. Chcę to wszystko robić, bo chcę być dobra. Dbanie o własne ciało oraz prowadzenie zdrowego trybu życia to coś, czego w mojej rodzinie człowiek uczy od dziecka.

Myśli pani czasem, że sprawdziłaby się w roli trenerki?

Coraz częściej, ale bliżej mi chyba do roli kogoś, kto uczy innych i buduje świadomość tego, jak ważne jest wszystko, co dzieje się dookoła treningu. Fakt: wydaje mi się, że dużo potrafię dostrzec. Ale trenerka? Nie miałabym chyba takiej odwagi, ta praca wymaga poza tym olbrzymiej wiedzy. Trzeba tak rozplanować trening, żeby wszystko miało ręce i nogi, a zawodnik widział progres. Ja ufam trenerowi dopiero, kiedy dostaję od niego taki szczegółowy plan. Muszę widzieć, że moja praca ma sens. Bycie dobrym szkoleniowcem wymaga wiedzy, doświadczenia, otwartości… A ja, jeśli miałabym zostać trenerem, to tylko dobrym.

Czekają panią w tym sezonie halowe mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata sztafet, drużynowe mistrzostwa Europy i igrzyska. Da się przygotować na wszystkie te imprezy?

Oczywiście, że to możliwe! Miałam już takie sezony, w których utrzymywałam wysoką formę przez cztery, pięć miesięcy. Nie jest już tak, że człowiek najpierw musi się przymulić, a potem przez miesiąc wychodzić z bagna, żeby na chwilę błysnąć. Dziś trening wygląda inaczej. Najpierw jest trochę ciężej, później schodzisz, odpoczywasz i znowu dokładasz. Dzięki temu lawirujesz, cały czas jesteś blisko linii najlepszej formy. A kiedy już musisz z tego bagna wyjść, to robisz to bez problemu i masz pewność, że błoto nie zostanie ci na spodniach.

Lekkoatletyka
Upadek domu Ingebrigtsenów. Czy ojciec jednego z najlepszych biegaczy świata krzywdził dzieci?
Lekkoatletyka
Mykolas Alekna znów pobił rekord świata. Czy zrobił to uczciwie?
Lekkoatletyka
Memoriał Janusza Kusocińskiego. Najstarszy polski mityng wraca na Stadion Śląski
Lekkoatletyka
Grand Slam Track. Michael Johnson szuka Świętego Graala
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Lekkoatletyka
Klaudia Siciarz kończy karierę. Niespełniona nadzieja polskich płotków