[b]Rz: Gdyby wybory były biegiem na 400 m, to wygrałby pan z przewagą co najmniej 300 m nad rywalami; zaskoczył pan nawet swoich zwolenników...[/b]
[b]Jerzy Skucha: [/b]Porównanie wydaje się odpowiednie, ale dla mnie to też jest zaskoczenie, że aż tak mi zaufano. Po debacie telewizyjnej z trójką kandydatów miałem telefony, że gdy byłem na mecie, to jeden z rywali biegł w połowie prostej, a drugi na wirażu. Wynik zwiększa moją odpowiedzialność.
[b]Będzie pan prezesem zawodników, jak mówi Marek Plawgo? [/b]
Bardzo bym chciał, żeby tak było. Żeby sportowcy nie czuli, że mają za mało informacji o naszej pracy, żeby mieli wpływ na decyzje. Zarząd spotyka się kilka razy w roku, to nie jest nadmiernie intensywna praca i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wyczynowy sportowiec był wśród nas. Jestem pewien, że PZLA stanie się przyjaznym związkiem, i to bardzo szybko.
[b]Startował pan pod hasłem integracji środowiska lekkoatletycznego, co zatem ze współpracą z pana kontrkandydatami?[/b]