Pojechał na mistrzostwa, choć nie spełnił minimum. W lipcu został w Kownie młodzieżowym mistrzem Europy i związek uznał, że choćby za to należy go wziąć do reprezentacji. Miał nabierać doświadczenia. W Berlinie szczęśliwie wszedł do finału. Wyszła z tego mała sensacja: Polak był trzeci, skoczył 2,32, jak wszyscy medaliści.
Konkurs zapowiadał się fatalnie. Był opóźniony przez ulewę o godzinę. Wiadomo, że w chłodzie skacze się źle i finałowa trzynastka tylko do 2,23 wygrywała z poprzeczką. Pięć centymetrów wyżej i zostało ich zaledwie czterech, wśród nich Polak, na drugim miejscu. Skoczył 2,28 jak mistrz Jarosław Rybakow, w drugiej próbie. Niemcy nieśli krzykiem swego Raula Sparka, też młodzieżowca, który tak jak Polak skakał najlepiej w życiu.
O kolejności decydowała liczba prób i zrzutek. Polak i Niemiec wyszli na remis, będą dwa brązowe medale. – Jeszcze nie dotarło do mnie, ile zdziałałem. Miałem być na wakacjach. Konkurs był przedziwny. Po dobrej rozgrzewce nagle miałem twarde nogi. A jednak zacząłem wysoko skakać. Patrzyłem na rywali i nie wiedziałem, co mam robić, cieszyć się czy im współczuć. Nikt nie lubi skakać na mokrym tartanie. Artur Partyka mi radził: jak wejdziesz do finału, walcz o wszystko, to będzie inna gra – mówił szczęśliwy Bednarek. Zdobył siódmy medal dla naszej reprezentacji.
Dzień, choć mokry, ucieszył i innych Polaków. Grzegorz Sudoł był czwarty w chodzie na 50 km. Na ostatniej prostej był chyba najszybszy ze wszystkich uczestników, poprawił rekord życiowy o 3,5 minuty.
Żaneta Glanc też była czwarta w rzucie dyskiem. Mieszka z Anitą Włodarczyk i skaczącą w dal Teresą Dobiją – wszystkie trzy to finalistki. – Mamy taki szczęśliwy stoliczek – mówiła dyskobolka. Do finału 1500 m awansowała Lidia Chojecka. Marcin Lewandowski na 800 m upadł na pierwszym okrążeniu półfinału, ale dokończył bieg. Sędziowie uznali, że stracił szanse z winy dwóch biegaczy, którzy upadli przed nim, i też awansował.