Łzy same do oczu płyną

Anna Rogowska - najlepsza polska tyczkarka o niespełnieniu w Sopocie,?skutkach wypadków i wierze ?w przyszłość.

Publikacja: 11.03.2014 01:00

Medal był głośno zapowiedziany, a na szyi go brak. Będzie pani odwoływać zapowiedzi?

Anna Rogowska: Oczywiście, że nie. O złocie myślałam, bardzo w nie wierzyłam, ale tym razem się nie udało. Piąte miejsce to za mało, liczyłam na więcej.

Bardzo boli to niespełnienie?

Musi boleć. Przecież 4,70 dawało pierwsze miejsce, ja pokonałam 4,65. Zwycięstwo było nawet nie w zasięgu tyczki, tylko w zasięgu ręki, palców. Bardzo mi przykro. Tak dużo pracy włożyłam w przygotowania. Stać mnie było, by w niedzielę pokonać 4,70, a może i więcej. Wszystko na to wskazywało, wynik 4,76 przed mistrzostwami też.

Pani skoki z próby na próbę wyglądały coraz lepiej. Co się stało w tych decydujących chwilach, coś nam umknęło?

Najkrótsza odpowiedź: po prostu nie skoczyłam. Chciałabym na tym skończyć, bo wciąż się denerwuję, gdy o tym myślę. To nieszczęsne 4,70 to jest wysokość, którą niemal zawsze spokojnie pokonuję. Druga próba była niemal udana, ale poprzeczka jednak spadła, a mistrzostwo świata zdobywa się za poprzeczki, które nie spadają.

Dwa miesiące temu, gdy leczyła się pani po wypadku na treningu [10 grudnia 2013 r. Anna Rogowska złamała w Spale kość potyliczną ?i skroniową po upadku ?z drążka – przyp. k.r.], chyba nie mówiłaby pani tak śmiało, że złoto uciekło sprzed nosa, że wysokość 4,70 to norma...

Właśnie minęły trzy miesiące od tamtego wydarzenia. Wtedy pierwszą informacją od lekarzy było to, że nigdy nie wrócę do sportu, a już na pewno nie do skakania. Z tamtej perspektywy patrząc, ?i tak wiele wygrałam. Ale już wtedy liczyłam, że zdążę, że wszystko uda się zgrać, leczenie i trening. I spełnię ogromne marzenie, jakim był medal w Sopocie.

Co teraz?

Trzeba przełknąć tę gorycz i robić swoje. Myślę, że występ w Sopocie będzie dla mnie jak mocny kopniak. Taki kopniak motywujący – przed sezonem letnim.

Wysokość 4,70, albo więcej, będzie wtedy znów normą?

Myślę, że w lecie mój przeciętny wynik to będzie jakieś 4,75. Już w tej chwili dobrze wiem, co mam zrobić, by tego lata pokonywać zdecydowanie większe wysokości niż w hali. Po prostu miesiąca straconego przez wypadek nie udało się w pełni nadrobić. Ale zrobiłam wszystko, co można, by dać sobie szansę na dobry start.

Czy spoglądając wstecz na kilka ostatnich lat, widzi pani chwile, które znaczyły tyle samo, co wypadek w Spale?

Wielką zmianę przyniosło złamanie tyczki w czasie konkursu na molo w Sopocie w 2011 roku. Przeszłam wówczas na inny sprzęt, który – jak się okazało – zupełnie nie pasował do mojej techniki skakania. Przeszłam dwa bardzo ciężkie lata, podczas których męczyłam się okrutnie. W ubiegłym roku pod koniec lata wróciłam do dawnych tyczek, tylko model wybrałam trochę inny i warto było. W tym roku czułam się już z nimi bardzo dobrze. Myślę, że to tylko kwestia czasu, gdy pobiję rekord życiowy.

Wygląda na to, że wszystkie pogłoski o pani odejściu są mocno przesadzone...

W Sopocie utwierdziłam się w przekonaniu, że skakanie o tyczce to jest mój żywioł. Stadion to jest miejsce dla mnie i piąte miejsce tego nie zmieni.

Czy potrzebuje pani mocnej krajowej rywalki, jak to kiedyś bywało?

Nie potrzebuję. Takie czasy, że cały świat jest teraz blisko, więc rywalki też.

Rozpędu wystarczy nawet ?do igrzysk w Rio de Janeiro?

Jak najbardziej.

Spójrzmy na halowe ?mistrzostwa świata trochę inaczej, oczami oficjalnej gospodyni tej imprezy. ?Nie ciążyła pani ta funkcja?

Gdzie tam. W Sopocie mieszkam, spędziłam ?tu niemal całe życie, ucieszyłam się z tego tytułu ?i obowiązków. Chciałabym pogratulować miastu, ?że umiało zrobić tak wspaniałą imprezę. Gratulacje należą się także moim koleżankom i kolegom z reprezentacji, świetnie wystartowali. Medale zdobyli pięknie, cóż można powiedzieć więcej...

Że im pani pewnie ciut zazdrości?

Jak pan tak mówi, to mi łzy same do oczu płyną... Nikt mnie nie przytuli?

Oczywiście, że przytuli, tylko niech już pani nie płacze.

Jak nie płakać, to było tylko 5 cm...

Medal był głośno zapowiedziany, a na szyi go brak. Będzie pani odwoływać zapowiedzi?

Anna Rogowska: Oczywiście, że nie. O złocie myślałam, bardzo w nie wierzyłam, ale tym razem się nie udało. Piąte miejsce to za mało, liczyłam na więcej.

Pozostało 93% artykułu
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Lekkoatletyka
Armand Duplantis kontra Karsten Warholm. Pojedynek, jakiego nie było
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością