—korespondencja z Pekinu
Cztery finały, czwórka nowych mistrzyń i mistrzów świata, lecz ocenić kto wygrał najbardziej efektownie — chyba niemożliwe.
Dla jednych królową wieczoru w Ptasim Gnieździe musiała być holenderska sprinterka, poprawiła rekord mistrzostw świata (21,63), pokonała Jamajkę w osobach Elaine Thompson i Veronikę Campbell-Brown, co nawet biegaczkom USA udawało się rzadko.
Dafne Schippers, 23-letnią długonogą dziewczynę z Utrechtu, także świetną siedmioboistkę (brąz w MŚ w Moskwie), poznaliśmy lepiej podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy w Zurychu, wtedy wygrała w sprintach niemal wszystko. Do Pekinu przyjechała już jako zadeklarowana sprinterka, srebro na 100 m wskazało, że to dobra droga. Złoto na 200 m – potwierdziło wybór.
Innym bardziej mogły się podobać płotkarskie finały pod bardzo wysokim napięciem. Męski – bo z Jamajczykami, Amerykanami i Francuzami wygrał samotny Szubienkow, płotkarz bardzo zdolny, choć przecież mało kto dawał mu szansę złamania granicy 13 sekund. Złamał (12,98), poprawił rekord Rosji, nie da się ukryć, nieco też poprawił fatalną reputację lekkoatletyki rosyjskiej w Pekinie.