Pekin: tylko sztafet żal

Kiedyś złota konkurencja Roberta Korzeniowskiego, dziś mistrzem świata w chodzie na 50 km jest Słowak Matej Tóth. Wszystkie polskie sztafety poza finałami

Aktualizacja: 29.08.2015 08:57 Publikacja: 29.08.2015 08:16

Foto: AFP

—korespondencja z Pekinu

Czekało się na te chody przed laty, bo mieliśmy fachowca nad fachowce w tej trudnej branży, dziś trzeba patrzeć co robią inni. Liczba mnoga tym razem trochę nieuzasadniona, bo Matej Tóth wybrał rozwiązanie indywidualne – po prostu ruszył niemal od startu własnym, ostrym tempem i samotnie doszedł do mety.

Zanim rywale się spostrzegli, że to dobry sposób na złoto, było za późno. Organizacja pościgu też nie była łatwa, bo jak to w chodzie – sędziowie mieli swoje ambicje. Próby pogoni oczywiście były, w pierwszej części dystansu w tej robocie miał swój ważny udział Łukasz Nowak, trzymał się 4-5 pozycji, ale styl chodu Polaka nie podobał się arbitrom, po 20 km zdjęli go z pekińskich ulic.

W połowie dystansu swój moment uniesienia przeżyli Chińczycy, bo na drugim miejscu pojawił się Lin Zhang, lecz tempa pościgu nie poprawił. Od 30 km drugi był Australijczyk Jared Tallent, trzeci Japończyk Takayuki Tanii i ten zestaw trzech panów T, zastał się aż do mety.

Pozostali Polacy bardzo widoczni nie byli. Rafał Augustyn wprawdzie do 35 km trzymał się końca pierwszej dziesiątki, lecz za ten wysiłek zapłacił, był 28. Najlepszy z polskiej trójki okazał się Adrian Błocki – 11. pozycja, którą spokojnie wypracował wyprzedzając rywali dopiero w drugiej części dystansu. Można napisać: ciszej szedł, dalej doszedł.

Tóth na kilometr przed metą maszerował już ze słowacką flagą, kilometr honorowy to całkiem dobrze brzmi i wygląda. To pierwszy medal Słowacji w Pekinie. Rekordu mistrzostw świata (3:36.03) Roberta Korzeniowskiego z Paryża (2003) Tóth jednak nie pobił.

Na mecie warto było zauważyć postać wyjątkową – na 9. miejscu doszedł w czasie 3:46.43 Hiszpan Jesús Ángel García, rocznik 1969, niegdysiejszy rywal Korzeniowskiego. Wystartował w 12. mistrzostwach świata. To też jest rekord nad rekordy.

Trochę smutno pisać, że w ostatniej konkurencji pekińskich mistrzostw – męskiej sztafecie 4x400 m w niedzielę – zabraknie Polaków. W eliminacjach mieli mocną konkurencję, skrzydeł z tego powodu nie dostali.

Biegli kolejno: Łukasz Krawczuk, Michał Pietrzak, Rafał Omelko i Jakub Krzewina. Od startu zajęli pozycje w ariergardzie. Wielka Brytania, Bahamy, Belgia, Francja i Rosja uciekały za szybko i trzeba było godzić się myślą, że piękne tradycje tym razem podtrzymane nie będą.

Wygrali Brytyjczycy, za nimi byli sprinterzy z Wysp Bahama, potem Belgowie, czyli rodzinna firma braci Borlée: Dylan, Jonathan i Kévin plus Antoine Gillet (ustanowili przy okazji rekord kraju). Drużynę Bahamów zdyskwalifikowano za przekroczenie toru w początkowej części biegu, więc awans wzięli Francuzi. Wszystkie te ekipy miały czas poniżej 3 minut, co jest wynikiem chwalebnym. Polska: 3.00,72, rekord sezonu, ale za tyle chwalić trudno.

Parę minut wcześniej w tej konkurencji odpadły także polskie panie. Wydawało się do trzeciej zmiany, że szansa na awans wciąż jest. Małgorzata Hołub i Patrycja Wyciszkiewicz trzymały się dzielnie w okolicach czwartego miejsca za Nigerią, Jamajką i Rosją (reguły awansu do finału: trzy najszybsze sztafety plus dwie z najlepszymi czasami).

Pech przyszedł gdy wystartowała trzecia, Joanna Linkiewicz – walcząc na wirażu ramię w ramię z Kanadyjką o czwarte miejsce, wypuściła z dłoni pałeczkę. Wróciła po zgubę, ambitnie pobiegła dalej, ale na niewiele znaczącym siódmym miejscu, którego Justyna Święty, mimo ambicji, poprawić nie mogła. Były słowa zawodu, polski protest (nieuznany) oraz, nieuchronnie, kobiece łzy.

Pocieszenie w eliminacjach kobiecych sztafet 4x100 m też nie przyszło. Bez kontuzjowanej Ewy Swobody Polki (Agata Forkasiewicz, Anna Kiełbasińska, Weronika Wedler i Marta Jeschke) miały za małą moc, by choć zbliżyć się do pleców szybkich dziewcząt z Jamajki, Wielkiej Brytanii lub Kanady. Zajęły 6. miejsce (43,20) i zakończyły mistrzostwa w Ptasim Gnieździe, a nam zostało łączenie się w żalu ze sztafetami.

W kąciku dziesięciobojowym, który od piątkowego poranka przynosi niemałe atrakcje, mamy do przekazania, że rekordzista świata Ashton Eaton trwa w nadziei na poprawienie swego najlepszego wyniku z 2012 roku. W biegu płotkarskim na 110 m dołożył kolejne 1015 punktów (czas 13,69, przegrał tylko o 0,06 s z wiceliderem Damianem Warnerem), w rzucie dyskiem był 11. (43,34) i przyszykował się do popisowej konkurencji – skoku o tyczce.

Polak Paweł Wiesiołek chyba trochę strząsnął z siebie tremę debiutu, rywale też się wykruszają, więc gdy na płotkach był 18. (14,82), w rzucie dyskiem 16. (41.55) i w skoku o tyczce 20. (4,50), to po ośmiu konkurencjach znów jest ciut wyżej. Wieloboistom został rzut oszczepem i bieg na 1500 m w drugiej części dnia, ale wtedy będą mieli bardzo silną konkurencję.

> Podium i okolice:
MĘŻCZYŹNI
Chód 50 km:
1. M. Tóth (Słowacja) 3:40.32
2. J. Tallent (Australia) 3:42.17
3. T. Tanii (Japonia) 3:42.55
...
11. A. Błocki (Polska) 3:49.11
28. R. Augustyn (Polska) 3:57.30
Ł. Nowak (Polska) – dyskwalifikacja

> Klasyfikacja medalowa (zł., sr., br., razem)
1. Kenia 6 3 2 11
2. USA 4 4 6 14
3. Jamajka 4 2 3 9
4. W. Brytania 3 1 0 4
5. Polska 2 1 3 6
6. Kuba 2 1 0 3
7. Chiny 1 4 1 6
8. Niemcy 1 3 2 6

Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem