Lekkoatleci rywalizowali na tle pustych trybun, realizacja telewizyjna nie wyznaczyła nowych standardów jakości (dopiero po zawodach dowiedzieliśmy się, że dzień wcześniej przez Kingston przeszła wichura, co utrudniło pracę producenta sygnału), przerwy między konkurencjami się dłużyły, a najlepsi sprinterzy świata najwyraźniej nie uwierzyli Gordonowi Gekko, że „chciwość jest dobra”, i w większości zostali w domu, bo mają w tym sezonie poważniejsze cele.
Zwycięzcy zawodów – Sydney McLaughlin-Levrone, Gabby Thomas, Alison dos Santos czy Kenneth Bednarek, a więc gwiazdy swoich konkurencji, mistrzowie i wielokrotni medaliści wielkich imprez – zgarnęli rekordowe w królowej sportu, 100-tysięczne premie, ale można wątpić, czy organizatorzy Michael Johnson oraz Steve Gera faktycznie odkryli lekkoatletycznego Świętego Graala.
Czytaj więcej
- Cieszę się tym, co mam, bo sport nauczył mnie, że wszystko jest bardzo kruche - mówi biegaczka,...
Grand Slam Track. Miliony dla biegaczy
Grand Slam Track to złożony z czterech mityngów – po będącym stolicą jamajskiego sprintu Kingston kolejne ugoszczą Miami (2–4 maja), Filadelfia (30 maja – 1 czerwca) i Los Angeles (27–29 czerwca) – cykl wyłącznie dla biegaczy. Nie ma w nim konkurencji technicznych, więc szukanie na listach startowych tyczkarza Armanda Duplantisa czy kulomiota Ryana Crousera to próżny trud. Organizatorzy uznali, że z „track and field” pozostawią tylko „track”.
Udział w mityngu bierze 96 uczestników podzielonych na grupy: sprintu krótkiego (100 m i 200 m), sprintu długiego (200 m i 400 m), krótkich biegów średniodystansowych (800 m i 1500 m), długich biegów średniodystansowych (3000 m i 5000 m), wysokich płotków (100/110 m przez płotki i 100 m) oraz niskich płotków (400 m i 400 m przez płotki).