Miałaby i trzeci medal, gdyby nie warkocz, którego zazdrościły jej koleżanki. Podczas igrzysk w Helsinkach w roku 1952 18-letnia wówczas Polka oddała jeden z najdłuższych skoków w konkursie. Na piasku odcisnął się jednak ślad warkocza, a zgodnie z przepisami odległość liczy się od ostatniego śladu. Sędziowie stanęli przed problemem. Mierzenie odległości od belki do warkocza było po ludzku niesprawiedliwe, ale zgodne z regułami. Zastanawiali się podobno, czy nie policzyć od śladu pleców, ale wtedy zaprotestowały konkurentki.
Gdyby nie uwzględniono śladu po warkoczu, Polka zdobyłaby srebrny medal. Ostatecznie odjęto jej od wyniku ponad pół metra – taka była długość warkocza – co automatycznie przesunęło ją na 12. miejsce. Dziewczyna miała powód do płaczu, tym bardziej że ta, która zajęła drugie miejsce, Rosjanka Aleksandra Chudina, mówiła niskim głosem i miała muskulaturę kulturysty.
W Polsce rozgorzała wtedy dyskusja wagi państwowej: czy Elżbieta Duńska powinna obciąć włosy, czy wprost przeciwnie. Zwolennicy warkocza byli zdania, że jest to nasze „dobro narodowe". Przeciwnicy, że przez takie dobro Polska straciła medal i w przyszłości może stracić kolejne.
W tej sytuacji przed następnym olimpijskim startem, w Melbourne (1956), Elżbieta Duńska-Krzesińska (rok wcześniej wyszła za swojego trenera Andrzeja Krzesińskiego) poszła na kompromis. Skróciła włosy w taki sposób, że z warkocza pozostała trochę dłuższa kitka. Niewiele brakowało, a w ogóle by w Melbourne nie wystartowała w proteście przeciw niewłączeniu do ekipy olimpijskiej jej męża, czołowego tyczkarza w Polsce. Obowiązki trenera przejął więc na czas startu Tadeusz Starzyński, który opiekował się trójskoczkami. Ale on nie miał z jej szkoleniem nic wspólnego. Jakby tego było mało, podczas treningu ukradziono Polce buty, które na chwilę zostawiła przy rozbiegu.
Mimo przeszkód tym razem była bezkonkurencyjna. Skoczyła na odległość 6,35 cm i wyrównała własny rekord świata, ustanowiony latem w Budapeszcie (wcześniej pobiła przedwojenny rekord Polski należący do Stanisławy Walasiewicz). Miała 21 lat i studiowała stomatologię na Akademii Medycznej w Gdańsku. Wyprzedziła 17-letnią Willye White, która przez kilka lat będzie jedną z najbardziej znanych przeciwniczek polskich lekkoatletek w skokach i biegach. Amerykanka nie znała wówczas profesjonalnego treningu, igrzyska odbywały się późną jesienią, a ona latem zbierała jeszcze bawełnę nad Missisipi za 2 dolary dziennie.