Ostrzeżenie zostało wysłane. Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) poinformowała, że Kenia znalazła się na liście krajów, które objęto specjalną obserwacją w kwestiach dopingowych i korupcyjnych. Powodów jest wiele – kenijska narodowa agencja antydopingowa (NADO) nie ma wystarczającego wsparcia rządu, kontrola dopingu jest symboliczna, na najważniejszych działaczach lokalnej federacji lekkoatletycznej ciążą liczne zarzuty korupcyjne i oskarżenia o defraudację pieniędzy, ale zdecydowanych działań w celu zmiany tego stanu jak nie było, tak nie ma.
Według BBC Kenia dostała jeszcze tylko dwa miesiące na dostosowanie rozwiązań prawnych do norm WADA i zapewnienie deklarowanych funduszy (ok. 5 mln dol. na początek) na działalność swojej agencji antydopingowej. Jeśli postępu nie będzie, WADA uzna, że kraj nie spełnia wymagań, przestanie grozić i zacznie karać.
W oświadczeniu agencji dotyczącym Kenii jasno napisano: „Oczekujemy konkretnych planów rządu w kwestii finansowania NADO i, przede wszystkim, zakończenia prac legislacyjnych w sprawach związanych z dopingiem. Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnych szczegółów ani zapewnień Kenii, a zatem przyszedł czas, by uznać afrykański kraj za niezdolny do spełnienia wymagań antydopingowych".
Szefowa regionalnej organizacji antydopingowej Afryki Wschodniej pani Christine Wambui Mugera powiedziała BBC, że słowa działaczy WADA w końcu powinny przynieść skutek. – Znamy możliwe konsekwencje. Międzynarodowy Komitet Olimpijski i inni organizatorzy wielkich imprez sportowych, także międzynarodowe federacje, mają prawo odmówić startu sportowcom z kraju, który nosi takie piętno – powiedziała.
Koniec żartów
Narodowa Agencja Antydopingowa (NADO) tworzona jest w Kenii od 2011 roku, ale z braku pieniędzy wciąż działa na niby. Kontrole wyglądają mniej więcej tak, jak opisał na portalu społecznościowym kanadyjski biegacz Reid Coolsaet ćwiczący tej zimy na kenijskim płaskowyżu: „O badaniu powiadomiono nas dobę wcześniej. Następnego dnia o piątej rano pojechaliśmy godzinę autem na miejsce testów. Tam spotkaliśmy wielu medalistów olimpijskich. To miał być test akredytowany przez IAAF. Procedura daleka od tego, do czego jestem przyzwyczajony w Kanadzie".