Korespondencja z Budapesztu
Pia Skrzyszowska, Kryscina Cimanouska, Magdalena Stefanowicz i Ewa Swoboda to dziewczyny na medal. Piąte miejsce, które zajęły w finale, jest jednym z najradośniejszych osiągnięć naszych lekkoatletów w Budapeszcie, bo tegoroczne mistrzostwa świata częściej bywały dla reprezentacji Polski gorzkie niż słodkie.
Czytaj więcej
Sztafeta 4x400 metrów kobiet awansowała do finału mistrzostw świata. Nie są faworytkami, ale nie wolno ich skreślać. - Rozegramy to na zimno, ale pójdziemy va banque - zapowiada Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka. Sprinterki zostały piątą drużyną świata.
Wierzyliśmy w finał, bo szlachectwo wicemistrzyń Europy zobowiązuje, ale już po awansie każdy zysk zapisalibyśmy Polkom na plus. Sztafeta sprinterek ostatni raz biegała na takim poziomie w 2007 roku, a historyczny sukces osiągnęła osiem lat wcześniej - Zuzanna Radecka, Irena Sznajder, Monika Borejza oraz Joanna Niełacna zostały siódmą drużyną świata. Dziś młodzież (panie ze sztafety mają kolejno 22, 26, 22 i 26 lata) wymazuje ich nazwiska z historycznych list.
Polska sztafeta piąta na mistrzostwach świata
Sztafeta miała ósmy czas półfinałów, lecz wiedzieliśmy, że sprinterki z Polski stać na więcej. Skrzyszowska oraz Cimanouska przecież w sobotę pierwszy raz w życiu podawały sobie pałeczkę podczas zawodów i prawie przekroczyły granicę 20-metrowej strefy, a zmiana tej drugiej z Stefanowicz też nie była idealna. Widzieliśmy margines poprawy.