David Berger ukończył prawo w Nowym Jorku, ale do analizy precedensów mu się nie spieszyło, na razie wolał dźwiganie ciężarów. Josef Romano przed igrzyskami pracował jako dekorator wnętrz. Jaakow Springer był jedynym w rodzinie, który przeżył Holokaust.Po wojnie wrócił do Warszawy i pracował w Ministerstwie Sportu, potem wyjechał do Izraela. To tylko fragmenty kilku życiorysów tych, którzy zginęli w zamachu zorganizowanym w wiosce olimpijskiej przez palestyńskich terrorystów 5 września 1972 roku.
Nazwiska przepływają po ekranie. Czarne litery, białe tło. Przechodnie zwalniają kroku, kilkanaście osób siedzi na stopniach i ogląda film. Wciąż ktoś nowy się zatrzymuje w miejscu pamięci o ofiarach tragedii, która wydarzyła się w Parku Olimpijskim.
Czytaj więcej
Rodziny ofiar masakry izraelskich sportowców w czasie igrzysk olimpiady w Monachium przed pół wiekiem żądają wielomilionowego zadośćuczynienia.
Show musiał trwać
Zaczynał się drugi tydzień igrzysk, kiedy członkowie palestyńskiej organizacji „Czarny Wrzesień” wdrapali się nocą na płot otaczający wioskę olimpijską. Dwa mieszkania przy Connollystrasse 31 otworzyli ukradzionymi kluczami. Mieli torby, a w nich karabiny. Dwóch izraelskich sportowców zastrzelili w szarpaninie, dziewięciu pozostałych wzięli jako zakładników.
Żądali wypuszczenia przetrzymywanych w Izraelu 234 palestyńskich więźniów oraz terrorystów: Andreasa Baadera i Ulriki Meinhof. Minęło kilkanaście godzin i w końcu zażądali transportu do Kairu, co niemieckie władze postanowiły wykorzystać do odbicia zakładników. Akcję przygotowano niechlujnie, Niemcy nie znali faktycznej liczby napastników, rolę snajperów powierzono ludziom bez przeszkolenia.