Rosjanka unika kontaktu ze światem. Do Holandii przyleciała z USA wraz z mężem Witalijem i synkiem w poniedziałek po południu. Niewiele osób znało dokładnie termin przylotu. Z lotniska pod ochroną została przewieziona do tajnego miejsca zamieszkania. Dostępu do Stiepanowej strzeże dwóch ochroniarzy. Tak będzie przez cały jej pobyt w Amsterdamie.
30-letnia biegaczka na takie względy wcale nie zasłużyła sobie statusem gwiazdy. Wyniki na koronnym dystansie 800 m ma przeciętne, nie zdobywała medali na mistrzowskich imprezach. Stiepanowa nie imponuje na tle rywalek szybkością, ale cywilną odwagą.
Jako jedyna rosyjska sportsmenka, ryzykując życie własne i rodziny, przeciwstawiła się dopingowemu systemowi panującemu w ojczyźnie. Wraz z mężem – pracownikiem rosyjskiej agencji antydopingowej – zimą 2014 roku ujawniła w niemieckiej telewizji oparte na niedozwolonym wspomaganiu metody treningowe rosyjskich trenerów i sportowców. Wyznała także, jak na te oszustwa przymykają oko – oczywiście za łapówki – analitycy z pracowni antydopingowych i funkcjonariusze państwowi. Niedawno już w amerykańskiej telewizji opowiedziała o stosowaniu dopingu przez czwórkę mistrzów olimpijskich zimowych igrzysk w Soczi. Ma mocną dokumentację, część materiałów nagrywała ukrytą kamerą.
Były trener zawodniczki Władimir Kazarin nazwał ją zdrajczynią. Minister sportu Witalij Mutko osobą mało wiarygodną. Ale mleko się rozlało. Także na podstawie zeznań rosyjskiego małżeństwa powstał druzgocący dla rosyjskiej lekkiej atletyki raport przygotowany przez Międzynarodową Agencję Antydopingową (WADA). Pokłosiem dokumentu była niedawna decyzja IAAF o wykluczeniu Rosjan z igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro i wszystkich zawodów organizowanych przez federację.
Dla Stiepanowej IAAF uczynił wyjątek. W ME może wystartować, choć nie pod rosyjską flagą. Doceniono jej wkład w ujawnienie dopingowego procederu. Jeśli wygra, na maszt zostanie wciągnięta flaga europejskiej federacji lekkiej atletyki i odegrana „Oda do radości" Ludwiga van Beethovena. Rosjanka narzeka na lekki uraz stopy, ale chce pobiec, by pokazać, że nie dała się zastraszyć. Nie wiadomo jednak, czy będzie mogła wystąpić w Rio. Decyzja należy do MKOl. Mąż Stiepanowej napisał list do wielu sportowych organizacji, przekonywał, że żonie należy się start w Brazylii, jeśli nie pod flagą olimpijską, to w drużynie uchodźców.