Sezon jest już prawie zakończony – została jeszcze tylko mila uliczna w Newcastle, dokąd jadę prosto z Krynicy. To był jeden z lepszych sezonów w karierze, może najlepszy – dwa złote medale i jeden srebrny podczas mistrzostw Polski, wicemistrzostwo Europy, finał olimpijski, rekord Polski na 1000 metrów, nowy rekord życiowy na 1500 metrów.
Szkoda, że nie udało się zaatakować rekordów Polski na 800 i 1500 m, ale na taki wynik musi się złożyć wiele czynników: samopoczucie, warunki, temperatura – chociaż wiem, że było mnie na to stać.
O medalu w Rio
Nie ma co się czarować, podium nie było blisko. Uzyskanie wyniku na poziomie 1.42 w finale – a był to trzeci bieg dzień po dniu, po eliminacjach i półfinale – byłoby trudne.
O szczycie tegorocznej formy
Igrzyska w Rio były najważniejsze – wszystko wcześniej było tylko środkiem do tego celu. A że udało się zdobyć po drodze srebrny medal mistrzostw Europy... piękna sprawa.
O recepcie na sportową długowieczność
Ciężka praca, troszeczkę szczęścia i to, że wszystko w sporcie robię w swoim tempie. Nie patrzę na innych, tylko robię swoje – dlatego w wieku 15 lat często trenowałem z dziewczynami. Wtedy niektórzy się śmiali, bo przecież dziewczyny biegają wolniej, śmiali się też z naszego „Lewandowski Team". Dziś tych, co się śmiali, nie ma już w bieganiu, a ja mogę cieszyć się ze swoich wyników z ostatnich dziesięciu sezonów.