Życie w biegu

Matylda Kowal, trzykrotna wicemistrzyni Polski w biegu na 3000 m z przeszkodami, dwukrotna olimpijka.

Publikacja: 13.09.2016 14:28

Matylda Kowal: piękna twarz festiwalu.

Matylda Kowal: piękna twarz festiwalu.

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

"Rzeczpospolita": Pani wykład podczas Forum Sport – Zdrowie – Pieniądze nosił tytuł „Moja droga do Rio". Jak można określić tę drogę jednym słowem?

Matylda Kowal: Muszę się zastanowić... może: zaskakująca.

Dlaczego?

Bo nie chcę używać słowa „ciężka", chociaż taka też była. No, nie potrafię tego ująć tak w jednym słowie. Jeszcze w Londynie zamarzyłam o kolejnych igrzyskach, a następne trzy lata były trudne, przytrafiła się kontuzja.

Jak wypada porównanie Londynu i Rio?

Jeśli chodzi o wynik sportowy, to zdecydowanie milej będę wspominać Rio, gdzie zajęłam 26. miejsce. Chociaż nie udało się zakwalifikować do finału, poprawiłam rekord życiowy o pięć sekund. W Londynie debiutowałam, więc samo to zrobiło na mnie wielkie wrażenie.

Jaki jest najlepszy wiek dla zawodniczki w pani konkurencji?

Około 30 lat. Wytrzymałość u kobiet rośnie, do pewnego momentu, wraz z wiekiem.

Występ na igrzyskach w Tokio jest więc w planach?

Jak najbardziej, to może być ten najlepszy bieg.

Proszę przypomnieć temat swojej pracy magisterskiej...

Opis czteroletniego cyklu moich przygotowań do igrzysk w Londynie.

Tezy są wciąż aktualne?

Dużo się zmieniło, zmieniłam trenera – Zbigniew Nadolski trenuje także najlepsze polskie maratonki, więc mamy tu zupełnie inne podejście. Włączyliśmy na przykład trening wysokogórski jako sposób budowania wytrzymałości – w tym roku spędziłam siedem tygodni w górach stanu Kolorado, później byłam w Sankt Moritz i opłaciło się – na igrzyskach poprawiłam rekord życiowy.

Jak trafiła pani do biegania?

Od dziecka lubiłam sport, w szkole podstawowej odnosiłam drobne sukcesy w biegach przełajowych i tam wypatrzył mnie trener – zachęcił do treningów w Resovii, tata mnie zawiózł...

A wybór dystansu?

Z początku były biegi przełajowe na 600 m, ale pierwszy medal mistrzostw Polski zdobyłam w biegu górskim (w stylu anglosaskim, czyli zbieg i podbieg), pojechałam na mistrzostwa świata, ale na tym skończyła się moja przygoda z biegami górskimi. Przeszłam na bieżnię. Trener zauważył moje predyspozycje do biegania z przeszkodami. Szybko zdobyłam pierwszy medal mistrzostw Polski juniorów.

To znaczy, że w Krynicy czuje się pani jak ryba w wodzie...

Biegłam tu „dziesiątkę", dla zabawy i urozmaicenia.

Nie pierwszy raz.

Jestem tu po raz trzeci i trzeci raz biegłam „dyszkę". Najlepszy wynik był przed dwoma laty. Dziś było ciężko, w takim upale.

Pani mąż jest związany z bieganiem, poślubna sesja zdjęciowa odbyła się na bieżni. Całe życie w biegu?

Nie jest łatwo, wpada się w monotonię, zwłaszcza kiedy idzie gorzej. Jest też dużo rozstań. Ale mąż mnie rozumie, sam jest przecież trenerem.

Kiedyś trenował panią.

Był taki krótki moment, przed moimi studiami w Krakowie – wtedy zdobyłam pierwszy medal mistrzostw Polski juniorów. To Piotr wpadł na pomysł tamtego startu.

Biegacie razem?

Zdarzyło się kilka wspólnych startów w biegach ulicznych.

W jakiej sytuacji jest dziś światowa lekkoatletyka?

To trudny czas – coraz więcej osób wpada na dopingu, a zawodnicy czują, że nie mają dużego wpływu na tę sytuację.

Lekkoatletyka
Bogaty rok lekkoatletów. PZLA ratyfikował 88 rekordów Polski
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego