Rzeczpospolita: Czy lekkoatletyka jest królową polskich sportów?
Jerzy Skucha: Jestem przekonany, że tak. W mojej poprzedniej kadencji jako prezesa PZLA były wspaniałe mistrzostwa świata w Berlinie oraz chude w Daegu, potem nienadzwyczajny występ na igrzyskach w Londynie, gdzie były dwa medale, ale dziś już wiemy, że oba złote. Kolejne cztery lata to już rozkwit i umocnienie wysokiej pozycji w Europie i świecie. Dobrze się działo na MŚ w Moskwie i Pekinie. W mistrzostwach Starego Kontynentu standardem stało się zdobywanie ponad dziesięciu medali, a w tym roku udało się tę klasyfikację nawet wygrać. Dział szkolenia, centralny punkt naszego związku, zrobił swoje.
I nadal będzie tak pięknie?
Grono naszych potencjalnych medalistów się poszerza. Z wielkich w tym roku w zasadzie ubył tylko Tomasz Majewski, widać perspektywy, młodzi napędzają koniunkturę.
Ostatnio jeden młody wpadł na dopingu. Nie martwi to pana?