Reklama
Rozwiń

Co dalej z polską lekkoatletyką?

Jerzy Skucha, prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki o olimpijskim sezonie i przyszłości.

Aktualizacja: 25.10.2016 22:50 Publikacja: 25.10.2016 19:28

Co dalej z polską lekkoatletyką?

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Rzeczpospolita: Czy lekkoatletyka jest królową polskich sportów?

Jerzy Skucha: Jestem przekonany, że tak. W mojej poprzedniej kadencji jako prezesa PZLA były wspaniałe mistrzostwa świata w Berlinie oraz chude w Daegu, potem nienadzwyczajny występ na igrzyskach w Londynie, gdzie były dwa medale, ale dziś już wiemy, że oba złote. Kolejne cztery lata to już rozkwit i umocnienie wysokiej pozycji w Europie i świecie. Dobrze się działo na MŚ w Moskwie i Pekinie. W mistrzostwach Starego Kontynentu standardem stało się zdobywanie ponad dziesięciu medali, a w tym roku udało się tę klasyfikację nawet wygrać. Dział szkolenia, centralny punkt naszego związku, zrobił swoje.

I nadal będzie tak pięknie?

Grono naszych potencjalnych medalistów się poszerza. Z wielkich w tym roku w zasadzie ubył tylko Tomasz Majewski, widać perspektywy, młodzi napędzają koniunkturę.

Ostatnio jeden młody wpadł na dopingu. Nie martwi to pana?

Nie winię Konrada Bukowieckiego, że wziął świadomie doping, jestem pewien, że nie. Winię go, że zastosował odżywkę poza kontrolą związku. Podjął głupie ryzyko. Co roku robimy konferencję dla 150 trenerów, powtarzamy w kółko, by bardzo uważać na takie sprawy, ale widać, wciąż trzeba to robić.

Słyszymy też, że mamy lekkoatletykę w rzutach i skokach, lecz nie na bieżni...

Nie pierwszy raz to słyszę. Gdy byłem szefem szkolenia PZLA podczas igrzysk w Sydney (2000), zdobyliśmy cztery złote medale, dwa w rzucie młotem, dwa w chodzie. Prawdopodobnie w Polsce nie urodzi się nowy Usain Bolt, biegowy odpowiednik Majewskiego, Pawła Fajdka lub Anity Włodarczyk. Jednak wdzieramy się w sferę amerykańsko-afrykańską w kobiecych i męskich biegach średnich, na 800 i 1500 m.

Nadal głównym pomysłem na sukcesy będą specjalistyczne grupy szkoleniowe?

Tak, to jedyna droga – grupa najzdolniejszych młodych zawodników przy doskonałym trenerze. Zaczęliśmy kilkanaście lat temu od ośrodka w rzutach na warszawskiej AWF, rozwijamy pozostałe ośrodki. Gwiazdy rodzą się w grupie.

Da się godzić tę ideę z ambicjami lokalnych szkoleniowców?

Takie problemy istnieją, ale nie ma przymusu. Pani Iwonie Krupie, trenerce rewelacyjnej Ewy Swobody, może nie trzeba od razu przekazywać kadry sprinterek z problemami sztafety łącznie, tylko wystarczy dołączyć do Ewy dwie–trzy niezłe partnerki, w podobnym wieku i wszyscy na tym skorzystają.

Nie narzeka pan, jak wielu innych, na brak pieniędzy?

Z roku na rok mamy od państwa, sponsorów i z własnych źródeł nieco więcej. Od dwóch lat dostajemy znaczące dofinansowanie na program „Lekkoatletyka dla każdego" dla dzieci i młodzieży. Mamy sponsorów wrażliwych na lekką atletykę, Orlen wspiera głównie sport wyczynowy, Nestle –  młodzieżowy. Ale oczywiście chcemy więcej, mamy na co wydawać.

Podoba się panu Tomasz Majewski, nowy prezes Warszawsko-Mazowieckiego Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki?

Czekałem na niego, ma inne spojrzenie na sport i na świat. Prezes okręgu to bardzo niewdzięczna rola, bo tam rzeczywiście trzeba niekiedy żebrać o pieniądze. Może mistrzowi olimpijskiemu będzie łatwiej. Jestem przekonany, że dostanie się wkrótce do zarządu PZLA, wniesie powiew świeżości.

We władzach międzynarodowych Polaków ostatnio mało...

Monika Pyrek, startująca w Rio do komisji zawodniczej MKOl, miała pecha, że wystartowała Jelena Isinbajewa. W Radzie IAAF nie ma już Ireny Szewińskiej, Robert Korzeniowski jest drugi raz w komitecie chodu. Sebastian Coe zakłada, że w 2023 roku we władzach IAAF ma być 50 procent kobiet, może wtedy nasze szanse wzrosną. Uważam jednak, że Piotr Długosielski może być naszym mocnym kandydatem do rady europejskiej, no i widzę Tomka Majewskiego w przyszłości we władzach IAAF. Tylko już trzeba zaczynać tę drogę, gdy jego sława ze stadionu nie minęła.

Będą wielkie zawody lekkoatletyczne w Polsce?

Staramy się o halowe mistrzostwa Europy w Toruniu i inne imprezy, ale najciekawsza wydaje się propozycja zorganizowania w 2022 roku wspólnych mistrzostw Europy w siedmiu wiodących dyscyplinach na Starym Kontynencie. To zupełnie nowy pomysł, inauguracja ma nastąpić w 2018 roku w Berlinie, gdzie będą rywalizować lekkoatleci, oraz w Glasgow, gdzie odbędą się zawody w pływaniu, gimnastyce, triathlonie, wioślarstwie, kolarstwie i golfie. Zaproponowaliśmy Śląsk i powstający lekkoatletyczny Stadion Narodowy w Chorzowie. Idea się podoba, pozostaje wypracować zgodę władz i pozostałych związków.

Stadiony i hale lekkoatletyczne to wciąż trudny temat?

Mamy program: hala w każdym województwie, stadion w każdym powiecie. Chodzi o tanie hale treningowe, takie za 20–25 mln złotych i proste stadiony, coś w rodzaju orlików z okrężną bieżnią. To nie jest wielki koszt, zwłaszcza przy połączeniu sił ministerstwa i  samorządów. Mamy mnóstwo wniosków, by takie obiekty budować.

Czy PZLA ma pomysły, jak wykorzystać zapał Polaków do masowego biegania?

Będziemy to zjawisko wspierać, chcemy mieć tylko pewien wpływ na jego rozwój. Powstała strona edukacyjna dla biegaczy, organizujemy mistrzostwa Polski na najpopularniejszych dystansach, od 5 km do maratonu, certyfikujemy i rejestrujemy biegi, więc wiemy, że jest dobrze.

Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku