Najlepsza pogoda dla lekkiej atletyki jest tam, gdzie są petrodolary – tę opinię podzieliły także władze Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) i dały szejkom okazję do bawienia się kolejnym wielkim sportem.
Halowe mistrzostwa świata to jedna z dwóch znaczących imprez, jakie zorganizuje w tym roku stolica Kataru. Drugą będzie mityng Qatar Athletic Super Grand Prix, czyli majowa inauguracja Diamentowej Ligi, następczyni Złotej.
Na trzy dni zawodów, od piątku do niedzieli (12 – 14 marca), szejkowie oddali lekkoatletom piękną halę Aspire Dome z 15 tysiącami miejsc projektu Francuza Rogera Tailliberta, twórcy Parc des Princes w Paryżu i Stadionu Olimpijskiego w Montrealu, zbudowaną kilka lat temu w ramach ambitnego projektu Aspire Academy, który ma wykształcić w regionie pokolenie nowych gwiazd sportu w wielu dyscyplinach.
Mistrzostwa w Dausze mimo solidnych nagród (pula 2,5 mln dolarów, sześć płatnych miejsc w finale od 40 tys. za złoto do 4 tys. za szóstą pozycję, rekord świata – 50 tys.) nie zmienią faktu, że w hali nie da się rzucać młotem i oszczepem, że biegi długie byłyby nie do oglądania, że dla niektórych ważniejsze są starty w letnich mityngach i więcej prestiżu na Starym Kontynencie mają mistrzostwa Europy w Barcelonie w końcu lipca.
Zima dla wielu mistrzów pozostanie okresem treningowym. Usaina Bolta nie będzie, ale większość typowych konkurencji halowych: skoki, sprinty czy pchnięcie kulą, jednak przypomni atrakcje niedawnych mistrzostw świata w Berlinie.