– 1,7 mln to tylko przybliżone szacunki. Kwoty tego rzędu może nam zabraknąć w ostatnich miesiącach roku. Dokładna wysokość jest, jak usłyszeliśmy na czwartkowym posiedzeniu, trudna do sprawdzenia, nikt też z tego, co słyszałem, nie ma zamiaru wziąć na siebie winy – mówi „Rz" członek zarządu PZLA Sebastian Chmara. Wczoraj zarząd wysłuchał wyjaśnień księgowej oraz sekretarz generalnej Jadwigi Ślawskiej-Szalewicz (podała się już wcześniej do dymisji, oficjalnie z przyczyn zdrowotnych), ale nie był usatysfakcjonowany tym, co usłyszał. Zdecydował się więc na zamówienie zewnętrznego audytu. – Wynajmiemy firmę, która zbada dla nas, gdzie zdarzyły się przekroczenia budżetu – tłumaczy Chmara.

Związek szykuje się też do zaciśnięcia pasa. Chodzi przede wszystkim o liczbę etatów (administracja PZLA liczy 18 osób) i wysokość pensji, ale niewykluczone, że oszczędności będą również dotyczyły Memoriału Kusocińskiego. Plany szkoleniowe i przygotowań olimpijskich nie są zagrożone, bo wydatki na nie w całości są pokrywane z dotacji budżetowej. Część tej dotacji związek wydaje również na obsługę swojego biura, ale nie może to być więcej niż 7 procent. Jak wczoraj pisaliśmy w „Rz", to właśnie złe planowanie wydatków na związkową administrację może być główną przyczyną kłopotów.

– Przekroczenia wydatków na szkolenia były minimalne, to wiemy na pewno – mówi Chmara, który znalazł się w czteroosobowej komisji powołanej przez związek. Komisja ma opracować plan ratunkowy. Oprócz Chmary będą w niej prezes Irena Szewińska, wiceprezes Jerzy Sudoł oraz Bogusław Mamiński.

– Cieszę się, że i mnie wybrano do tej komisji – deklaruje Chmara. – Pierwszy raz będę miał okazję zajrzeć za kulisy działania związku.