Trzecie złoto Bolta

Padł rekord świata w sztafecie 4x100 metrów. Ustanowił go Usain Bolt i jego partnerzy z Jamajki. Ich czas - 37,10. Jeden złoty medal w sprintach Jamajka jednak straciła – kobieca sztafeta zgubiła pałeczkę.

Aktualizacja: 22.08.2008 21:39 Publikacja: 22.08.2008 17:22

Trzecie złoto Bolta

Foto: AFP

Asafa Powell wreszcie się uśmiechnął. Gdy wbiegał na ostatnią prostą miał już kilka metrów przewagi wypracowanej na wirażu przez Bolta. Nie było z kim walczyć ramię w ramię, więc mknął swobodnie do mety i zaraz za nią popatrzył na zegar. Wszystko się zgadzało: 37,10 – rekord świata sprzed 15 lat poprawiony 0,3 sekundy. Jamajska szkoła sprintu ma nowy klejnot w koronie. Bolta i Powella wsparł na pierwszej zmianie Nesta Carter, na drugiej Michael Frater.

Brak Amerykanów otworzył szeroko drzwi do medalu innym zespołom. Skorzystały Trynidad i Tobago oraz, któż by uwierzył – Japonia i to wcale nie bijąc żadnego rekordu. Chyba Jamajczycy szybko przyzwyczajają się do zwycięstw, bo kolejny sukces przyjęli jak należny dar, feta była umiarkowana jak na normy Usaina „Błyskawicy” Bolta, wspólne uściski miłe, ale bez przesadnej czułości. Na Jamajce są lokalne podziały, których nie zlikwiduje wspólne dzieło – pierwszy medal sztafety w kronikach olimpijskich.

Powell jednak się cieszył. Nawet próbował namówić sławniejszego kolegę do karaibskiego tańca, lecz Bolt odmówił. Może się martwił małą katastrofą, jaka przydarzyła się we wcześniejszej sztafecie 4x100 m kobiet. Shelly-Ann Fraser już na pierwszej zmianie nie potrafiła przekazać pałeczki Sherone Simpson i było po złocie. Duch drużyny jednak kazał obu pechowym sprinterkom paść w objęcia i wzajemnie się pocieszać.

Na mecie działy się rzeczy dawno nie widziane: wygrały białe. Rosjanki przed Belgijkami, na trzecim miejscu, nie wierząc własnemu szczęściu, były Nigeryjki, bo Wielka Brytania też nie dobiegła do ostatniej prostej. W tej konwencji utrzymały się także Polki, przekroczyły strefę zmian i zostały zdyskwalifikowane.

Gdy sztafeta męska się skończyła i czterech mistrzów z Jamajki poszło opowiadać dziennikarzom o swych przewagach, publiczność nie wyszła ze stadionu. Kończył się konkurs skoku o tyczce. Zostało ich dwóch: Jewgienij Łukianienko i Steve Hooker. Obaj z ekskluzywnego klubu 6 metrów, obaj młodzi i od niedawna z ambicjami, by dorównać Siergiejowi Bubce.

Teoretycznie odrobinę bliżej do złota miał 23-letni Rosjanin, halowy mistrz świata z Walencji. W marcu skoczył tam 5,90, od gubernatora Krasnodarskiego Kraju już wtedy dostał w nagrodę jednopokojowe mieszkanie. Rekord życiowy 6,01 ustanowił 1 lipca podczas mityngu w Bydgoszczy. Australijczyk w Walencji był trzeci, równo 6 m pokonał wcześniej, w styczniu tego roku u siebie w Perth.

Konkurs tyczkarzy najwcześniej zakończył były mistrz świata Giuseppe Gibilisco, który tak jak Leonid Andriejew z Uzbekistanu nie skoczył pierwszej wysokości 5,45. Zaraz po nich pożegnaliśmy Polaka, Przemysława Czerwińskiego, który tyle skoczył, lecz wysokości o 15 cm większej już nie.

Walkę o brąz na wysokości 5,70 wygrał Ukrainiec Denys Jurczenko i właściwie dopiero wtedy można było uznać konkurs za otwarty. Łukianienko przeskoczył 5,80 w pierwszej próbie, Hooker w trzeciej. Nie można powiedzieć, że zachwycił dynamiką. Raczej prześlizgnął się nad poprzeczką. Publiczności chińskiej się spodobał, bo to człowiek charakterystyczny: kręcone rude włosy, wąska opaska na czole i niemal do końca konkursu długie zielone spodnie od dresu – coś jakby cichy przekaz – jak je zdejmę, to dopiero zobaczycie!

Na 5,85 obaj podgrzali emocje, bo skoczyli w trzecich próbach. Walka mogła się podobać, wśród typujących wciąż przeważało wskazanie na Rosjanina. Gdy sędziowie podnieśli poprzeczkę o kolejne 5 cm – mistrzem został jednak Steve Hooker. Ma mocne nerwy. Oczywiście znów udana trzecia próba, ale była jedna istotna zmiana – nogawki spodni skrócone o połowę.

Australijczyk wyściskał rywala, położył się na bieżni, oddychał ciężko. Miał za sobą już dziesięć skoków. Może ta konkurencja na to nie wygląda, ale jednak męczy. Ludzie czekali na 6 m, nikt nigdy nie wygrał igrzysk skokiem z szóstką na początku, lecz Australijczyk postanowił przejść do historii nieco skromniej – 5,96, o centymetr lepiej od rekordu olimpijskiego Tima Macka z Aten.

Co było dalej, nietrudno zgadnąć – trzecia próba, rekord i wiwaty. Dalszego ciągu jednak nie było. Nowy mistrz olimpijski był zmęczony. Jego sportowa historia jest w dużej mierze historią jego trenera Alexa Parnova, przed kilkunastu laty Aleksandra Parnowa.

W 1983 roku tyczkarz Parnow miał jechać na mistrzostwa świata do Helsinek, w kwalifikacjach był drugi w ZSRR, ale działacze powiedzieli, żeby nie jechał, bo zamiast niego wolą wysłać 19-letniego chłopaka z Doniecka o dużych możliwościach. Oddał miejsce. Chłopak nazywał się Siergiej Bubka i zdobył złoto. Trzynaście lat później Parnow zmienił pisownię nazwiska i wyjechał z rodziną do Adelajdy uczyć tyczki w Australii.

Doprowadził już dwóch skoczków do wysokości 6 m – Hookera i Paula Burgessa. Rosja dawała mu wielkie pieniądze, by wrócił do ojczyzny przed igrzyskami w Pekinie. Trzy inne federacje też chciały takiego trenera, który jeszcze córkę Vicky doprowadził do mistrzostwa świata juniorek.

Gdy rudy Steve przeskoczył 5,90 m, na skocznię wbiegł mężczyzna w średnim wieku w żółtej bluzie i zielonych spodniach reprezentacji Australii. Wskoczył w ramiona tyczkarza. To był właśnie Alex Parnov.

Asafa Powell wreszcie się uśmiechnął. Gdy wbiegał na ostatnią prostą miał już kilka metrów przewagi wypracowanej na wirażu przez Bolta. Nie było z kim walczyć ramię w ramię, więc mknął swobodnie do mety i zaraz za nią popatrzył na zegar. Wszystko się zgadzało: 37,10 – rekord świata sprzed 15 lat poprawiony 0,3 sekundy. Jamajska szkoła sprintu ma nowy klejnot w koronie. Bolta i Powella wsparł na pierwszej zmianie Nesta Carter, na drugiej Michael Frater.

Pozostało 91% artykułu
Lekkoatletyka
Diamentowa Liga. Armand Duplantis i Jakob Ingebrigtsen wrócą do Polski po pierścień
Lekkoatletyka
Sebastian Chmara prezesem PZLA. Nie miał konkurencji
Lekkoatletyka
Medal po latach. Polacy trzecią drużyną Europy w Gateshead
Lekkoatletyka
Ile kosztuje sprzęt do biegania? Jak i gdzie trenować? Odpowiedzi w Zakopanem
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Lekkoatletyka
Rebecca Cheptegei nie żyje. Olimpijka została podpalona żywcem
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką