Najpierw trzeba się wykazać, a potem oczekiwać na wsparcie

Asafa Powell, były rekordzista świata w biegu na 100 m, przed dzisiejszym startem w Szczecinie

Publikacja: 17.09.2008 03:36

Najpierw trzeba się wykazać, a potem oczekiwać na wsparcie

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Czy sądzi pan, że wreszcie zostanie pierwszym sprinterem, który w Polsce przebiegnie 100 m poniżej 10 sekund?

Asafa Powell: Podczas poprzednich dwóch mityngów w Warszawie było bardzo zimno i mokro, obawiałem się wtedy trochę o swoje nogi. Teraz jest inaczej – to jest mój ostatni start w tym roku. Mogę obiecać, że dam z siebie wszystko, by dobrze zakończyć sezon i pokonać tę granicę właśnie w Szczecinie.

Jak wpływa na pana obecność Usaina Bolta na torze obok? Wydaje się, że bez niego biega pan znacznie lepiej.

To nieprawda. Najlepszy bieg w tym sezonie miałem w Brukseli, właśnie gdy biegłem z Boltem. Czas może nie był rewelacyjny – 9,83, ale biegliśmy pod wiatr 1,8 m na sekundę i przegrałem bardzo niewiele. Najlepszy wynik miałem w Lozannie – 9,72, ale to wcale nie był mój najlepszy bieg.

Zapowiedział pan, że w przyszłym roku ktoś pobiegnie 100 m w 9,5 sekundy.

Miał pan na myśli konkretnego sprintera?

Sądzę, że w 2009 roku ja i Usain Bolt będziemy w bardzo dobrej formie i może któryś z nas osiągnie taki wynik. Nie wykluczam jednak, że może zjawić się ktoś trzeci, kto ustanowi nowy rekord świata. Przecież rok temu nikt nie słyszał o Bolcie.

Czy 9,5 sekundy to dla pana granica możliwości człowieka na 100 metrów?

To przede wszystkim granica dla mnie. Kiedyś myślałem, że nie jestem w stanie pobiec tak szybko, że 9,7 to koniec moich możliwości, ale dziś sądzę, że mogę trochę przesunąć ten wynik. Co będzie dalej, trudno powiedzieć.

Czy w Pekinie bardziej pana zaskoczyły zwycięstwa Bolta, czy słabsza forma Tysona Gaya?

Odpowiedź jest prosta – Bolt sprawił największą niespodziankę nie tylko w lekkiej atletyce, ale w całych igrzyskach. Wiedzieliśmy, że Gay był wcześniej kontuzjowany, jego porażka była przewidywalna.

Jak pan reaguje na opowieści, że o sukcesach nowego rekordzisty świata i mistrza olimpijskiego decyduje jedzenie kurczaków z McDonalda lub słodkich patatów z Jamajki, jak twierdzi jego ojciec?

Mówię, że nie jestem Usainem Boltem, i jem to, co chcę.

Jak na Jamajce działa system wspierania lekkoatletów przez państwo?

Są tacy, którzy mają stypendia, i tacy, którzy muszą liczyć tylko na kontrakty ze sponsorami. Uważam, że nie należy się oglądać na państwo. Nie od tego się zaczyna. Trzeba działać od drugiej strony – najpierw się wykazać, a potem oczekiwać na wsparcie. Najważniejsze jest zawsze to, co chcesz dać z siebie.

Ma pan jakiś sposób na stresy związane ze startami?

Najlepsze dla mnie są dobre relacje z przyjaciółmi, zwłaszcza z tymi, z którymi trenuję. Po biegu zawsze mogę z nimi pogadać, to wystarczy, by zapomnieć o stresie.

Patronat "Rzeczpospolitej"
To idzie młodość! Promocja aktywności fizycznej podczas Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup
Patornat "Rzeczpospolitej"
Zbliża się 26. Bieg po Nowe Życie
Patronat "Rzeczpospolitej"
Pomagaj, biegając! Znamy datę startu zapisów do Poland Business Run 2025
Lekkoatletyka
Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup na nowej trasie
Lekkoatletyka
Robert Korzeniowski zaprasza. Święto chodu w centrum Warszawy
Lekkoatletyka
Korzeniowski Warsaw Race Walking Cup po raz czwarty